Według jednego z redaktorów serwisu GamesRadar rok 2017 możemy śmiało nazwać rokiem pierwszej konsoli Sony, a wszystko za sprawą wydanych całkiem niedawno na PlayStation 4 odświeżonych wersji gier, pamiętających czasy pierwszego PlayStation. Rzeczywiście w ostatnich miesiącach byliśmy wręcz zalewani pozycjami tego typu. Serię zapoczątkował wydany 4 kwietnia remaster kultowej gry rytmicznej PaRappa the Rapper. Następnie 6 czerwca postanowiono wskrzesić kultowego Wipeouta i wydać składankę Wipeout Omega Collection, a 30 czerwca do sklepów trafił Crash Bandicoot N.Sane Trilogy, którego ogromny sukces zaskoczył chyba wszystkich.Oprócz tego w tym i w przyszłym roku zapowiada się nam wysyp kolejnych części kultowych dla historii PlayStation serii, które swoje korzenie mają również w czasach PSX. Za nami premiera Tekken 7, w sierpniu wrócimy do jednej z najstarszych marek związanych z PlayStation, którą jest Everybody’s Golf, a w następnym roku zapewne zagramy w kolejną odsłonę Ace Combat, Gran Turismo i przede wszystkim w długo zapowiadany remake Final Fantasy VII. To wszystko faktycznie daje jakieś podstawy do tego by mówić o swoistym renesansie ducha pierwszego PlayStation. Naturalnie to odrodzenie nasuwa pytanie czy PSX skrywa jeszcze jakieś gry, które warto by odświeżyć i wydać na nowo? Spośród biblioteki blisko 1500 gier postanowiłem wybrać pięć, które moim zdaniem realnie mogłyby powtórzyć sukces Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Dlaczego tylko pięć? Otóż postanowiłem wybrać jedynie te gry, które w mojej ocenie oprócz niewątpliwej wartości sentymentalnej mogłyby również realnie zarobić na siebie i przynieść spory dochód ich wydawcom. Oczywiście pod pojęciem pięciu gier mam na myśli pięć osobnych pozycji wydawniczych, gdyż w skład niektórych wchodzi podobnie jak w przypadku Crasha kilka gier. Zatem zaczynamy.1. Trylogia Spyro the Dragon – to pierwszy i naturalny kandydat do odświeżenia. Activision ma w zasadzie wszytko by przypomnieć nam klasyczną trylogię z czasów PSX – ma zarówno prawa do marki, spory kapitał, jak i ogromne doświadczenie, którego nabrano przy okazji prac nad Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Firma nie musi w zasadzie robić zbyt wiele, wystarczy że powtórzy to co zrobiono z Crashem – nie mniej, nie więcej. Pod względem rozgrywki trylogia Spyro w ogóle się nie zestarzała, wystarczy jedynie odświeżyć warstwę audiowizualną i ewentualnie dodać kilka nowych wyzwań.Pierwsze PlayStation miało szczęście do doskonałych serii gier platformowych, a trylogia Spyro jest jedną z najjaśniejszych z nich. Spyro the Dragon, Spyro 2: Ripto’s Rage! oraz Spyro Year of the Dragon zostały stworzone przez studio Insomniac Games i wydane kolejno w latach 1998-2000 przez Sony. Warto pamiętać, że to druga w kolejności najlepiej sprzedająca się seria gier platformowych na PlayStation, oczywiście zaraz po przygodach Crasha Bandicoota, która bez wątpienia zasługuje na przypomnienie i swój własny remaster. W porównaniu do Crasha fioletowy smok Spyro nie zanotował tak długiej nieobecności w świecie gier. Spyro był mniej lub bardziej obecny w zasadzie na każdej liczącej się konsoli w ostatnim dwudziestoleciu, a za sprawą serii Skylanders oraz serialu animowanego Skylanders Academy jest również znany młodszym graczom. Na tym polu swoją rozpoznawalnością Spyro być może przebija nawet wydawałoby się bardziej popularnego jamraja pasiastego.Za powrotem klasycznej trylogii Spyro przemawia kilka czynników. Po pierwsze jest to zupełnie inny typ platformówki niż przygody Crasha. W przypadku Spyro mamy do czynienia z dużo bardziej otwartym platformerem, który skupia się przede wszystkim na eksploracji, a nie jak w przypadku Crasha głównie na testowaniu naszej zręczności. Dzięki temu osoby, które ograły już Crash Bandicoot N. Sane Trilogy powinny bez obaw o wtórność sięgnąć również po odświeżoną trylogię Spyro. Po drugie, nie od dziś wiadomo, że gatunek gier platformowych od kilku lat przeżywa spory kryzys i brakuje tytułów, które mogłyby tę sytuację zmienić. Niewątpliwy sukces Crasha daje nadzieję na zmiany na tym polu, ale na jednym tego typu pozytywnym bodźcu nie można poprzestać. Wielu wydawców boi się inwestować w nowe marki w obawie przed stratami, dlatego fani platformówek nie mają co liczyć na zbyt wiele nowych tytułów pokroju Yooka-Laylee, które mogłyby przerwać tę posuchę. Tutaj z pomocą mogą przyjść jednak remastery, które nie wymagają aż tak dużych nakładów finansowych i na których można zarobić. Oczywiście odświeżona trylogia Spyro nie jest skazana na sukces. Postać ta na pewno nie ma takiego „poważania” wśród graczy jak Crash Bandicoot i istnieje zagrożenie, że przez lata jej wizerunek został trochę nadszarpnięty. Mimo to wydaje mi się, że nowa odsłona starych przygód Spyro ma szansę na spory sukces, pewnie nie aż taki jak Crash, ale na pewno taki by zadowolić nie tylko graczy, ale i samo Activision oraz przy okazji dać okazję starszym i młodszym graczom zagrać w jedną z najlepszych platformówek w historii.2. CTR: Crash Team Racing – wielu graczy przed i po premierze Crash Bandicoot N. Sane Trilogy żałowało, że na składance zabrakło miejsca dla czwartej i ostatniej gry z serii przygotowanej przez Naughty Dog. Żal ten jest w pełni uzasadniony bo Crash Team Racing to jedna z najlepszych, jak nie najlepsza gra wyścigowa z gokartami w roli głównej na konsole PlayStation. W tym przypadku prawa do gry również należą do Activision, a zatem podobnie jak w przypadku trylogii Spyro aby CTR odniósł sukces wystarczyłoby dostosować warstwę audiowizualną do obecnych standardów i ponadto rozbudować oraz w zasadzie stworzyć na nowo tryb multiplayer. Tylko tyle, albo aż tyle.W 1999 roku Naughty Dog postanowiło przenieść swoją kultową już postać w zupełnie inny wymiar rozgrywki i stworzyć grę wyścigową z Crashem w roli głównej. W ten oto sposób powstało CTR: Crash Team Racing, które miało dać fanom PlayStation to z czym fani Nintendo mieli okazję obcować już od wielu lat za sprawą serii Mario Kart – a więc luźną grę wyścigową dla wszystkich, ze swoim ulubionym bohaterem w roli głównej. Gra odniosła duży sukces stając się trzecią najlepiej sprzedającą się grą wyścigową na PlayStation, zaraz po obu częściach Gran Turismo. Nic więc dziwnego, że wiele osób za nią tęskni.Activision powinno kuć żelazo póki gorące, gdyż hype nakręcony wokół sprzedaży Crash Bandicoot N. Sane Trilogy powinien w zupełności wystarczyć by nawet bez większego wysiłku zagwarantować sukces CTR: Crash Team Racing. Zapewne większość posiadaczy klasycznej trylogii na PS4 będzie chciała obok niej postawić na półce również jej wyścigowe uzupełnienie. Oczywiście dla nas najlepiej by było gdyby Activision przyłożyło się do prac nad remasterem lub remakiem. W porównaniu do platformówek, gry wyścigowe tego typu mają się całkiem dobrze w ostatnich latach, głównie za sprawą rozbudowanego trybu multiplayer. I to w tym elemencie widzę największą szansę dla Crash Team Racing. Oczywiście wymaga to sporo pracy, ale jest się na czym wzorować, wystarczy choćby popatrzeć na sukces ostatniej części Mario Kart, która na WiiU sprzedała się świetnie i nie przeszkodziła w tym nawet słaba sprzedaż samej konsoli. Sprzedaż gry na Switcha również bije rekordy. Gracze lubią tego typu wyścigi, a możliwość konkurowania z graczami z całego świata poprzez sieć na pewno nada CTR: Crash Team Racing zupełnie nowego wymiaru. Ponadto gra ma też coś czego trochę brakuje Mario Kart, a za co dostało się również debiutującemu niedawno innemu klasykowi Micro Machines. Mowa o świetnej kampanii dla pojedynczego gracza, z całkiem fajnie poprowadzoną fabułą, która sprawia, że choć mamy do czynienia z grą wyścigową to wciąż czujemy się jakbyśmy przechodzili kolejną część przygód Crasha Bandicoota. Powracając do trybu multiplayer to daje on również duże pole do popisu, w kwestii dodatkowego zarobku dla Activision. Gry tego typu aż proszą się o nowy kontent co jakiś czas. Czy coś stoi na przeszkodzie by Crash Team Racing nie odniósł sukcesu? Istnieje szansa, że niektórzy gracze uznają, że jeden odgrzewany kotlet to za mało by zapłacić za niego tyle co za trzy kotlety w przypadku N.Sane. Wydaje mi się jednak, że współczesna oprawa audiowizualna i zupełnie nowy tryb multiplayer powinny wystarczyć by zapełnić i zamknąć buzie nawet największym, smakowym malkontentom.3. Seria gier RPG od Square Enix – nie tylko platformówkami człowiek żyje. Także inny gatunek gier w czasach pierwszego PlayStation doczekał się mnóstwa hitów, które warto by przypomnieć, a mowa oczywiście o grach RPG, które na PSX w zdecydowanej większości zostały stworzone przez jedno studio, a mianowicie Square Enix. W tym przypadku nie ma sensu skupiać się jedynie na jednym tytule, a wypadałoby przypomnieć co najmniej ich kilka, jak nie kilkanaście i stworzyć w ten sposób serię zremasterowanych klasyków, która przy odpowiednim zaangażowaniu mogłaby się stać jedną z najpopularniejszych, kolekcjonerskich serii gier tego typu. W grach RPG liczy się przede wszystkim fabuła i klimat gry, dlatego mało kto oczekuje od pozycji tego typu fajerwerków w kwestii oprawy wizualnej. W związku z tym w wielu przypadkach w tego typu grach wystarczyłoby jedynie nieznacznie poprawić grafikę oraz tekstury i przystosować je do obecnych standardów, a całą resztę można pozostawić w zasadzie niezmienioną, gdyż zarówno pod względem ścieżki dźwiękowej, fabuły czy długości gry te zwykle nie mają się czego wstydzić, a nawet potrafią dość często przewyższać obecny standard.Warto pamiętać, że w czasach świetności PSX firma Square Enix znana była pod nazwą Squaresoft. Swój marsz po tytuł króla RPG na PlayStation rozpoczęła już w 1997 roku wydając jedną z najlepszych gier na ten system, a mianowicie Final Fantasy VII. W kolejnych latach Squaresoft nie zwalniał i wydał całą masę kultowych gier RPG, z których warto wymienić takie tytuły jak Final Fantasy VIII, Final Fantasy IX, Final Fantasy Tactics, Chrono Cross, Xenogears, obie części SaGa Frontier, Brave Fencer Musashi, Threads of Fate, Parasite Eve, Legend of Mana, Front Mission 3 oraz Vagrant Story. Wszystkie i każdy z osobna zasługują na przypomnienie i mają szansę odnieść sukces oczywiście pod pewnymi warunkami. W tym momencie warto przypomnieć, że już na tę chwilę jesteśmy pewni wydania co najmniej jednej z tych gier na nowo, a mowa oczywiście o wspomnianym we wstępie remake’u Final Fantasy VII. Pytanie tylko czy zaawansowany remaster nie byłby w tym przypadku lepszym rozwiązaniem? Niestety widać, że Square Enix ma jakiś problem z remakiem Final Fantasy VII. Od pierwszej zapowiedzi gry minęły już dwa lata, a to wystarczający czas by zainteresowanie grą znacznie osłabło. Do tego zapowiedź kompletnej przebudowy systemu rozgrywki i wydania gry w odcinkach wielu fanom serii może się nie spodobać. Wydaje mi się, że dużo lepszym i prostszym w wykonaniu pomysłem byłoby wydanie na nowo największych hitów Square z czasów PSX w specjalnej edycji na PlayStation 4, a być może i inne systemy, tyle że bez aż tak radykalnych zmian jak w przypadku zapowiadanego remake’u Final Fantasy VII. Zmiany w kwestii oprawy graficznej powinny w zupełności wystarczyć. Można by się pokusić o wydanie jakiejś jubileuszowej edycji tych gier, wzorowanej choćby na Square Millenium Collection, w której oprócz poprawionej wizualnie gry, można by dołączyć jakiś gadżet związany z danym tytułem. Można by wydać wariant budżetowy z samą grą, wzorując się choćby na serii Classics HD z PlayStation 3. Możliwości jest sporo. W tym przypadku wydanie tych wszystkich gier w formie serii, tworzącej na koniec jakąś spójną całość miałoby na pewno większy sens niż rozbijanie jednej gry na kilka części, jak to chce uczynić Square z Final Fantasy VII.Seria zremasterowanych gier RPG od Square Enix ma duże szanse na powodzenie z kilku względów. Po pierwsze fani gier RPG, a zwłaszcza jRPG to bardzo spójna i zintegrowana grupa graczy, która pod tym względem mam wrażenie wybija się na tle reszty. Ponadto fani RPG bardzo często powracają do gier sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat, przechodząc je regularnie po kilka, kilkanaście razy. Rozgrywka w grach RPG oferuje masę różnych ścieżek wyboru po drodze, a co za tym idzie praktycznie każde kolejne przejście gry wiąże się z nowymi doznaniami, a czasami nawet ze zupełnie innym zakończeniem. To wszystko sprawia, że wielu fanów tego typu gier na pewno skusiłoby się na powrót do ich świata w nowej oprawie. W takim przypadku wystarczyłoby zainteresować tylko graczy, którzy nie mieli w przeszłości kontaktu z tymi tytułami, a to nie powinno być takie trudne. Wielu z nich zapewne chciałoby zagrać w kultowe dla gatunku gry, których tytuły i tak pojawiają się często w różnych artykułach, tyle że albo nie posiadają PSXa, albo odstrasza ich oprawa wizualna. Zremasterowana seria gier tego typu mogłaby to zmieniać. Kolejny argument, który przemawia za taką serią to fakt, że dla większości graczy z Europy stanowiłoby to tak naprawdę pierwszą okazję by móc zagrać w te gry. Takie tytuły jak Chrono Cross, Final Fantasy Tactics czy Xenogears nigdy nie wyszły na Starym Kontynencie i za sprawą takiej edycji można by ten błąd naprawić. Oczywiście niesie to ze sobą również zagrożenie, że osoby nie kojarzące tych tytułów mogą nie być nimi zainteresowane, ale tutaj wszystko w rękach Square. Wystarczy wzorować się na Activision i marketingowo przygotować wokół takiej serii podobną otoczkę jak w przypadku Crash Bandicoot N. Sane Trilogy i to powinno zadziałać.4. Metal Gear Solid – fani gier akcji również powinni mieć możliwość zagrania w jakiś odświeżony klasyk z czasów pierwszego PlayStation, a w tej kategorii w bibliotece gier na PSX nie znajdziemy chyba lepszego tytułu niż pierwsza część przygód Solid Snake’a. Gry akcji mają to do siebie, że w ich przypadku drobne kosmetyczne zmiany w porównaniu do pierwowzoru raczej nie mają sensu. W porównaniu do gier jRPG, a nawet platformówek, gry akcji stosunkowo szybko się starzeją, dlatego w przypadku Metal Gear Solid najlepiej byłoby gdyby Konami przygotowało pełny remake tego tytułu, tworzony od podstaw, z oprawą godną obecnej generacji konsol. Wydaje się, że może to wymagać dużo pracy, a co za tym idzie być zbyt kosztowne, ale niekoniecznie tak jest. Do prac nad nowym remakiem tej gry można by wykorzystać bowiem ten z 2004 roku, przygotowany z myślą o konsoli GameCube.Metal Gear Solid to obok Tomb Raidera najlepiej sprzedająca się gra akcji na pierwszą konsolę Sony. Wydany w 1998 roku hit Hideo Kojimy przez wielu uważany jest za najlepszą grę na PSX w historii. Jest to również jedna z najlepiej ocenianych gier na ten system, która w momencie premiery pokazała jak duży potencjał tkwił w PlayStation i to pomimo faktu, że technicznie w 1998 roku PSX wyraźnie odstawał już od komputerów. W 2004 roku Konami postanowiło przypomnieć ten tytuł graczom i stworzyć jego remake tyle, że zarezerwowany jedynie dla posiadaczy konsoli GameCube. Remake spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem, chociaż wielu osobom nie spodobało się wplecenie w rozgrywkę elementów charakterystycznych dla późniejszych części serii.Czy zatem remaster, remake’u Metal Gear Solid ma jakiś sens? Zdecydowanie tak. Od premiery Metal Gear Solid: The Twin Snakes z 2004 roku minęło już 13 lat. Wielu graczy zapomniało już o niej lub nawet nie jest świadomych, że coś takiego wydano. Premiera gry jedynie na GameCube z perspektywy posiadacza tej konsoli na pewno była bardzo dobrym posunięciem, ale zamknęła dostęp do niej dużo większej grupie graczy, która w tamtym czasie posiadała konsolę PlayStation 2. Nic nie stoi na przeszkodzie by Konami zrobiło z Metal Gear Solid to samo co Capcom zrobił z remakiem pierwszego Resident Evil z tamtej platformy. Ten ostatni tytuł to doskonały przykład na to, że remake Metal Gear Solid również może odnieść sukces i to większy, gdyż uniwersum gry na pewno nie jest tak wyeksploatowane jak ma to miejsce w przypadku Rezydencji Zła. Powrót do remake’u gry z 2004 roku daje nadzieję na wyeliminowanie jego niedoskonałości i przygotowanie go bez patrzenia na kolejne części serii. Tutaj najlepszy byłby chyba powrót do korzeni i oparcie go w pełni i wyłącznie na pierwowzorze z czasów PSX – bez wplatania w to mechaniki znanej z bardziej współczesnych części serii. Dla najwierniejszych fanów Metal Gear Solid, których na pewno nie brakuje, taki remake mógłby się okazać miłym prezentem, który znacznie poprawiłby odbiór Konami po rozbracie z Hideo Kojimą.5. Dylogia Gran Turismo – długo zastanawiałem się czy umieścić w tym zestawieniu obie części Gran Turismo. Gatunek gier wyścigowych jest dość specyficzny i chyba poza bijatykami najmniej podatny na magię sentymentu związaną z tworzeniem remake’ów lub remasterów. W zasadzie pod względem mechaniki kolejne części danej serii w tym gatunku niewiele się różnią od siebie. Mimo to wydaje mi się, że już sam tytuł i status obu pierwszych części Gran Turismo, które w wielu kręgach wciąż pozostają niedościgłymi pozycjami bliskimi ideałom, powinny wystarczyć by zapewnić dobrze przygotowanemu i wypromowanemu remasterowi lub remake’owi tych gier powrót na szczyt.Przypomnijmy, że pierwsza część Gran Turismo z 1997 roku to najlepiej sprzedająca się gra w historii pierwszej konsoli Sony, która rozeszła się w ponad 10 milionowym nakładzie, pokonując nawet Final Fantasy VII. Gra ta pokazała moc konsoli PlayStation, a jednocześnie wypromowała debiutujący w tamtym czasie kontroler Dual Shock. Wydana dwa lata później druga część serii na liście sprzedażowej również zajmuje bardzo wysokie trzecie miejsce, niewiele ustępując GT1 i przez wielu graczy uważana jest za najlepszą część cyklu.Przygotowanie dylogii Gran Turismo wymaga jednak sporo pracy i na pewno bardzo intensywnej kampanii promocyjnej. W tym przypadku nie wystarczy sam pełen remake obejmujący jedynie oprawę audiowizualną, ale również wprowadzenie wielu poprawek technicznych, które w tym gatunku od wielu lat są już standardem i przede wszystkim stworzenie od nowa trybu multiplayer. W tym wszystkim bardzo łatwo zgubić jakąkolwiek łączność z pierwowzorem. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tego typu remake mogliby docenić jedynie najwierniejsi fani serii, którzy potrafiliby zauważyć te wszystkie nawiązania do pierwowzorów z końca lat 90tych. Oczywiście takich osób jest sporo, ale raczej nie tyle by podbić tą grą listy sprzedażowe. W tym przypadku trzeba zwrócić się do nowych odbiorców. Jako, że Gran Turismo to praktycznie marka własna Sony to firma taką odświeżoną dylogię może dość łatwo wypromować i dobrze sprzedać. Wystarczy reklamować ją jako pełnoprawną kontynuację serii, skierowaną do współczesnych graczy, ale o sentymentalnym zabarwieniu, odwołującym się do korzeni serii. To wszystko powinno wystarczyć by pomimo sporych kosztów jakie taki remake lub remaster może pochłonąć byłoby go warto wydać.Oczywiście biblioteka gier na pierwsze PlayStation skrywa jeszcze dziesiątki świetnych gier, które warto by przypomnieć, ale większość z nich nie nadaje się jako kandydat na współczesny remake lub remaster. Nie dlatego, że gry te są słabe lub w czymś ustępują powyższym, ale przez fakt, że ich twórcom będzie bardzo ciężko na nich zarobić, a bez tego nie oszukujmy się nie ma co zabierać się w ogóle za tego typu zestawienia, gdyż wówczas pozostają one jedynie sferą marzeń. Osobiście sam chciałbym zagrać w odświeżone wersje takich gier jak obie części Medal of Honor czy Sheep Dog 'n Wolf, ale zdaje sobie sprawę, że poza mną mało kto zainteresowałby się tego typu pozycjami. Tutaj w zupełności wystarczą wersje oryginalne. Dlatego w tym zestawieniu postanowiłem się skupić na tych pozycjach z PSX, które mają szansę zaistnieć i przy odpowiednim poziomie wykonania oraz kampanii promocyjnej mogą powtórzyć sukces Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Na liście zabrakło miejsca na jeszcze dwie pozycje o których myślałem, a mianowicie na dylogie takich gier jak MediEvil oraz Driver. Wydaje mi się, że obie te pozycje mają potencjał jeśli chodzi o temat remasterów czy remake’ów. Tutaj szczególnie mówię o pierwszych częściach obu tych serii, choć dodanie ich sequeli mogołby dodatkowo zachęcić do zakupu takiego zestawu. To, że zabrakło ich na liście ma związek z tym, że trochę obawiam się, że postać Dana Fortesque może być za mało znana współczesnym graczom. Przypomnijmy, że w zasadzie poza MediEvil Resurrection na PSP nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu od czasów pierwszego PlayStation. W przypadku Drivera zaważył fakt, że marka ta przez lata straciła bardzo na dawnej świetności i kultowość jej pierwszej części mogłaby nie wystarczyć by odpowiednio wywindować sprzedaż takiego zestawu.Ciekaw jestem też waszych typów jeśli chodzi o gry z czasów PSX, które mogłyby pójść w ślady wydanej niedawno trylogii Crasha i odnieść nie tylko sentymentalny, ale również finansowy sukces. Może macie jakieś swoje własne typy o których zapomniałem wspomnieć? Źródło okładek: psxdatacenter.com