Konsole do gier z reguły mają dość proste zasady swojego funkcjonowania na przestrzeni danej generacji. Fani marki i ,,core’owi’’ gracze kupują sprzęt danej firmy na premierę lub niedługo po niej, a z biegiem lat gdy cena danego urządzenia spada trafia do coraz większej i coraz młodszej widowni. Następnie na rynku pojawia się kolejna generacja, i znowu fani marki i technologii przerzucają się na nowocześniejszy sprzęt, a poprzednia generacja staje się ze względu na cenę idealnym prezentem dla młodszych graczy, dla których grafika niekoniecznie stanowi najważniejszy wyznacznik dobrej zabawy.Z takiego założenia wychodziło Sony które mimo zaprezentowania swojej konsoli PlayStation 2 w marcu 2000 roku, aż do końca 2002 roku wydawało gry na PSX dla najmłodszych współpracując w tym czasie z Disney Interactive. O ile gry na licencji Disney’a w latach 80. i 90. stanowiły często najwyższą jakość, czy to jako tytuły Capcom’u na NESa czy Virgin Interactive na Segę Mega Drive, tak na pierwszym PlayStation dość mocno zmieniła się polityka wydawnicza. Mimo że większość gier miała wspólnego wydawcę w Europie, czyli Sony Computer Entertainment Europe, tak jeśli chodzi o Disney Interactive to po prostu stosowało outsourcing swoich licencji po różnych studiach. Co sprawiało że gry były tworzone w różnych stylach graficznych, na różnych silnikach, i z różnym stopniem zaangażowania w projekt, co najlepiej było widać po ocenach tych tytułów.Dzisiaj jednak nie będziemy zajmować się tymi najbardziej znanymi tytułami jak Mickey’s Wild Adventure, Hercules czy Tarzan, a czterema ostatnimi grami wydanymi przez Disney’a i SCEE, ponieważ są one ze względu na daty wydania dość mocno zapomniane.Do stworzenia tego przeglądu zainspirowało mnie to że sam konsolę PlayStation otrzymałem dopiero w 2002 roku, i do zestawu nie było dodawanej już słynnej płyty Demo One, a właśnie płyta z demami gier Disney’a na której mieliśmy trzy grywalne tytuły i jeden trailer.Przegląd zacznijmy więc w kolejności wydawania poszczególnych gier.Monsters, Inc. Scare IslandGra stworzona przez Artificial Mind and Movement i wydana w Europie 2 stycznia 2002.Fabuła gry przenosi nas przed wydarzeniami z filmu, gdzie główni bohaterowie Sulley i Mike trafiają na tytułową Wyspę Strachów by odbyć trening który pozwoli im pracować jako Straszak w przedsiębiorstwie pozyskiwania strachu od dzieci prowadzonej przez Henry’ego Moczyknura.Gra podzielona jest na dwanaście plansz głównych, podzielonych na trzy tematy: tereny miejskie, pustynne i zimowe. Po ukończeniu każdego segmentu mamy walkę z bossem w formie wyścigu z Randallem, i mamy jeszcze na samym początku planszę samouczkową umieszczoną w Fabryce Straszaków. Razem daje nam to 16 etapów, z których podstawowe 12 musimy odwiedzać co najmniej 2 razy, co jest wymagane do ukończenia gry. A celem gry jest zdobycie trzech medali na każdej planszy, brązowego, srebrnego i złotego na każdej z 12 plansz. A zdobyć je można za wykonanie trzech celów – brązowy medal dostajemy za przestraszenie pięciu z ośmiu robotów umieszczonych na każdej planszy, srebrny medal dostajemy za znalezienie 10 żetonów, natomiast złoty medal otrzymujemy za przestraszenie wszystkich ośmiu robotów. Żeby jednak móc straszyć musimy wypełnić specjalny pasek umieszczony na dole ekranu puszkami z mazią które są umieszczone na każdej planszy. Zielone zapewniają jeden punkt, czerwone po 5 punktów. Zebranie 100 oprócz wypełnienia całego paska daje nam też dodatkowe życie. Natomiast sam pasek wypełnia się różnymi kolorami symbolizującymi koszulki danego robota, co obrazuje które możemy już przestraszyć, a które jeszcze nie. A jak wygląda całe to ,,straszenie’’? Otóż jest to zrealizowane w formie bardzo prostej mini gierki w której po prostu naciskamy przyciski pokazane nam w prawym dolnym rogu ekranu. Roboty w zależności od koszulki mają określone ile ,,straszeń’’ potrzebują, niebieskie są najłatwiejsze a czerwone najtrudniejsze. A czemu musimy wejść do każdej planszy co najmniej dwa razy? Otóż po pierwsze na planszy jest na początku umieszczone tylko 7 robotów, natomiast ósmy pojawia się gdy zdobędziemy wszystkie 10 żetonów. A ich w pierwszym podejściu nie da się zdobyć, ze względu że na każdej planszy co najmniej jeden żeton jest umieszczony w miejscu niemożliwym do pochwycenia bez specjalnego przedmiotu który się odblokowuje po zdobyciu czterech brązowych medali na każdym etapie. Co prawda dzięki błędom w grze da się w niektórych planszach zdobyć nawet wszystkie medale w jednym podejściu, ale wiadomo że autorzy tego nie planowali. Każdą planszę można przejść dowolną postacią, choć między nimi jest trochę różnic przez co Mike lepiej sprawdzi się w innych planszach niż Sully. Mike jest mniejszy, ma możliwość odbijania się jak piłka i przy podwójnym skoku ma możliwość unoszenia się w powietrzu przez około sekundę co można wykorzystać by wyrobić się przed większą rozpadliną. Za to bardzo słabo z mojej perspektywy sprawdza się w wyścigach i zjazdach przez trudniejsze manewrowanie nim. Sully natomiast jest większy, jego atak ogonem ma większy zasięg i w jednej planszy gdzie trzeba ustawiać bele drewna jest możliwość wrzucenia ich wszystkich bo rzuca je wyżej (nie wpływa to jednak na samo jej przejście, bo ostatnia bela jest opcjonalna). Jednak w samych planszach najbardziej różnicę robi jej schemat, na bardziej otwartych wygodniej gra się Sully’m, na tych korytarzowych Mike’iem. Ogólnie jednak można całą grę przejść tylko jedną, swoją ulubioną postacią i też nie będzie to stanowiło jakiegoś większego problemu.Jeśli chodzi o grafikę i udźwiękowienie to jest naprawdę bardzo dobrze. Grafika jak na możliwości pierwszego PlayStation jest bardzo ładna, zrealizowana w pełnym 3D, każda plansza różni się od siebie znacząco. Mamy w terenach miejskich port czy plac zabaw, w pustynnych oazę czy świątynię a w zimowych przykładowo kolejkę górską czy gorące źródła. Same plansze też są dość rozległe, choć raczej mniejsze niż w serii Spyro. Dodatkowo gra zaskakuje poziomem szczegółowości niektórych elementów, np. ślady naszych bohaterów zostają na piasku i śniegu (na tym drugim gdy poskaczemy w miejscu, wgniecenia od stóp są coraz bardziej widoczne), ponadto gdy zepsujemy „budowlę” niektórych robotów lub bałwanów to po jakimś czasie zostaną one przez nich odbudowane. Jeżeli chodzi o dźwięk to również jest dobrze. Melodie w większości pasują do ogrywanego etapu, do tego są dość klimatyczne. I mimo że raczej nikt nie będzie nucić sobie tych melodii, ani odpalać poza grą to spełniają swoje zadanie. Jedyne co może denerwować to krzyki robotów podczas straszenia, a że musimy ich słuchać przez większość gry staje się to szybko dość irytujące. Sama gra widać że była od samego początku projektowana dla dzieci, od bardzo długiego i wyjaśniającego wszystkie mechaniki samouczka, przez duży pasek życia który możemy stracić od razu w całości tylko w ostatniej zimowej planszy po samą otoczkę gdzie zamiast zabijać wrogów straszymy lub pokonujemy roboty-zabawki. Sama gra też nie jest zbyt długa, gdy człowiek wie gdzie ma iść i gdzie szukać żetonów i robotów możemy ja skończyć nawet w cztery godziny. Jednak pierwsze przejście gry, zwłaszcza dla dzieci pewnie wydłuży go x2. Czy dorośli mają tu czego szukać? Zależy czy lubią platformówki, bo mimo niskiego poziomu trudności i infantylnej otoczki gra wyróżnia się w swoim gatunku właśnie nietypowym pomysłem, a więc wspomnianym straszeniem, zamiast klasycznej bijatyki czy skakania po wrogach. Na pewno gracze oczekujący wyzwania odbiją się od tego tytułu, ale osobiście polecam dać mu po prostu szansę, tym bardziej że jak będzie widać w reszcie tego przeglądu jest to najciekawsza gra z tego zestawienia.Peter Pan – Adventures in NeverlandGra stworzona przez Doki Denki i wydana w Europie 14 lutego 2002 roku.Fabuła gry luźno nawiązuje do filmu Piotruś Pan: Wielki Powrót. Tytułowy bohater dowiaduje się od Dzwoneczka że w Nibylandii ukryty jest wielki skarb. Jednak mapę do niego posiadał Kapitan Hak, który pociął ją na cztery części, a dodatkowo uwięził przyjaciół naszego bohatera. Piotruś nie namyślając się długo postanawia odnaleźć fragmenty mapy i uwolnić pobratymców.Sama gra jest co prawda trójwymiarowa, jednak zrealizowana w widoku z boku. Przez co nie mamy pełnej swobody ruchu, a możemy poruszać się tylko w lewo, prawo, i co jest wyróżnikiem tej gry latać swobodnie w górę i w dół. Samych plansz mamy ponad 20, i one również są skonstruowane pod tę mechanikę, wielopoziomowe i często pnące się na różnych wysokościach. Do tego gra ma drobne elementy metroidvanii, ponieważ niektóre fragmenty plansz są niedostępne dopóki nie zdobędziemy konkretnej umiejętności. Nasz główny bohater używa do walki z przeciwnikami sztyletu którym może zrobić wymach lub rzucać w jednym z predefiniowanych kierunków, co też służy do rozwiązywania niektórych zagadek logicznych. A oprócz niego z biegiem gry mamy dostęp do jak wspomniałem wcześniej nowych umiejętności, jak magiczny pyłek który pozwala unosić duże bloki skalne i przeciwników, flet który pokazuje niewidoczne wcześniej elementy blokujące drogę czy w niektórych momentach spowalnianie czasu. Oprócz plansz czysto platformowych mamy też etapy na czas gdzie musimy zdążyć zanim złapią nas przeciwnicy oraz takie gdzie tylko sterujemy Dzwoneczkiem na jakiej wysokości ma być bohaterka. Na samych planszach umieszczone są znajdźki w postaci piór które w zależności od koloru zapewniają jeden, pięć lub dziesięć punktów. Punkty te możemy wykorzystać w sklepiku, by kupić za to dodatkowe serduszka, pyłek czy podpowiedzi. Licznik zebranych piór kończy się na 999 więc warto o tym pamiętać, i robić zakupy regularnie. Oprócz piór mamy też na planszach kwiatki w środku których znajdują się serduszka i pyłek, w zależności od tego czego akurat w danym momencie nam brakuje. A także duże serca – przywracające wszystkie nam brakujące mniejsze serduszka i dodające jedno dodatkowe do naszego paska życia.Jeśli chodzi o grafikę i udźwiękowienie jest dobrze, ale nie wybitnie. Dzięki temu że gra jest utrzymana w stylistyce 2D zestarzała się dużo lepiej niż wiele typowo trójwymiarowych tytułów. Niektóre plansze potrafią zauroczyć naprawdę ładnymi tłami i bogactwem kolorów jak te na plaży, niektóre są ciemne i mroczne umieszczone w dżungli, a inne raczej monotonne jak przykładowo na statku czy w tunelach. Dźwiękowo jest poprawnie, raczej żadna z melodii nie będzie nam siedzieć w głowach po skończeniu gry, ale też żadna w graniu nie przeszkadza. Jedyny problem z grafiką może być czasami średnia czytelność niektórych plansz, spowodowana tym że wiele ozdobników potrafi się pomylić z półkami. Pod kątem samego gameplayu gra jest straszliwie nierówna, a wręcz kompletnie niedopracowana koncepcyjnie. Otóż z jednej strony mamy naprawdę proste i wygodne sterowanie, postacie którymi gramy są responsywne i biorąc pod uwagę nieraz dużą dynamikę nie mamy poczucia żadnej ociężałości. Za to gra zaczyna się dość niewinnie, ale poziom trudności rośnie bardzo szybko i w późniejszych etapach jest całkowicie przesadzony. Teoretycznie rozwiązaniem na to powinno być przeszukiwanie etapów by znajdować dodatkowe serduszka, by do podchodzić do misji z większą ilością zdrowia i możliwością popełnienia większej ilości błędów. Niestety jak wspomniałem wyżej gra jest skopana koncepcyjnie, a mianowicie powiela ten sam błąd co przykładowo Medievil. Otóż do kolejnej planszy przechodzimy z tą ilością życia jaka nam została po ostatniej planszy. Co oznacza że przykładowo przechodząc trudny level udało nam się go skończyć z jednym sercem z dziesięciu, trafiamy do następnej jeszcze trudniejszej planszy właśnie z tym jednym życiem. I zostaje albo kupowanie żyć w sklepiku za pióra co oczywiście sprawi że mamy znowu góra jedną, dwie próby albo mozolne wracanie do poprzednich prostych plansz by w nich z kwiatków te życia (lub pyłek który też można łatwo zużyć i zablokować się w jakiejś planszy) wydobyć. Sprawia to oczywiście że jeśli gramy na oryginalnym sprzęcie lub nie używamy emulatorowego zapisu, gra szybko staje się zwyczajnie frustrująca. Jedynym sensownym sposobem na jej przechodzenie w późniejszych etapach jest po prostu kupowanie lub wydobywanie serduszek, zapisywanie gry, a w razie porażki wczytywanie jej od nowa i tak do skutku. Dlatego jeśli ktoś nie ma do tego tytułu nostalgii, raczej może po paru godzinach szybko się odbić, chyba że faktycznie polubi wykreowany świat lub właśnie będzie sobie ułatwiać życie grając na emulatorze z dostępem do szybkiego zapisu i wczytywania. Jednak mimo że nie jest to najgorsza gra z naszego przeglądu, ciężko mi ją rekomendować do ukończenia, ale polecam dla samego sprawdzenia kilku pierwszych etapów, ze względu na projekt plansz i sterowanie.Lilo & Stitch – Trouble in ParadiseGra stworzona przez Blitz Games i wydana w Europie 27 czerwca 2002 roku.Fabuła gry luźno nawiązuje do filmu o tytule znanym w Polsce po prostu jako Lilo i Stitch. Sterujemy w niej hawajską dziewczynką o imieniu Lilo i kosmitą o imieniu Stitch przez etapy nawiązujące swoją stylistyką do hawajskiej wyspy. W przeciwieństwie jednak do wspomnianego wcześniej Monster’s Inc. nie mamy tutaj jednak wyboru postaci którą gramy, każdy etap ma zdefiniowanego bohatera. Różnice są także w możliwościach atakowania przeciwników, Lilo ma możliwość atakowania magią Voodoo (swoją drogą dziwny pomysł w grze dla najmłodszych, ale skoro Disney i Sony to zaakceptowało, to chyba OK), oraz uderzenie w ziemię po wyskoku. Natomiast Stitch może atakować swoim oddechem, kręceniem się wokół własnej osi jak Crash Bandicoot, oraz po zebraniu odpowiedniej ilości znajdziek w formie kubków z kawą może turlać się jak piłka przez określoną ilość czasu i będąc w tym trybie nieśmiertelnym.A skoro już wspomniałem jamraja pasiastego to trzeba to po prostu powiedzieć że gra jest dużo łatwiejszą kopią hitu Naughty Dog. Plansze dzielą się na dwa rodzaje. W większości mamy trójwymiarową platformówkę z dość wąskim korytarzem gdzie celem gry jest zebranie 100 znajdziek, różnych w zależności od planszy ale nie robiących niczego poza dodatkowym życiem po zdobyciu wszystkich. Są to wspomniane wcześniej kubki z kawą, kwiatki czy inne gwiazdki. Oprócz tego na planszach umieszczono po cztery przedmioty które są potrzebne do odblokowania nowych etapów jak płyty winylowe, fotografie, czy klapsy, które odblokowują fragmenty filmu do obejrzenia w menu oraz dodatkowe życia. Na planszach umieszczone są beczki w różnych kolorach, i każdy kolor symbolizuje ich przeznaczenie. Brązowe są albo puste, albo zawierają znajdźki, zielone mają umieszczone dodatkowe szanse, ponieważ każdy bohater dysponuje maksymalnie trzema ,,skuchami’’, a czerwone w dwóch rodzajach znowu są kopią Crasha Bandicoota. Jedne wybuchają po kilku sekundach jak TNT, a drugie od razu po dotknięciu jak Nitro. Oprócz plansz ,,klasycznych’’ mamy też etapy zrealizowane w 2D, nie różniące się zasadami, z wyjątkiem jednego wyścigu. Nie mogło oczywiście zabraknąć etapów w których uciekamy przed kimś, gdzie kamera jest oczywiście zwrócona w drugą stronę. Gdzieś to chyba już widziałem… Dodatkowo co parę plansz mamy walkę z mini bossem, który jest chyba jednym z najgorszych tego typu przeciwników w historii gier na PS one. Zawsze jest to kamienny potwór do którego trzeba podejść by w ogóle zareagował, następnie poczekać aż wykona swoją fazę ataku (która notabene zbyt szybka to nie jest), a gdy odwróci się plecami zaatakować. Operację powtarzać w zależności od etapu od dwóch do sześciu razy. Oprócz tego za ,,normalnych’’ bossów robią właśnie etapy wyścigowe lub ucieczkowe, które też specjalną innowacyjnością nie grzeszą.Ogólnie o grze ciężko powiedzieć cokolwiek dobrego. Grafika jest w porządku, ale jednak brak tu jakichkolwiek ciekawszych efektów graficznych jakimi mógł się pochwalić jamraj. Nawet woda nie ma żadnego efektu przezroczystości, z czym konsola Sony nie powinna mieć problemów. Dźwiękowo raczej też jest po prostu przeciętnie. Nie ma żadnych melodii irytujących, ale samą muzykę i efekty zapomina się w pięć minut po skończeniu gry. Sterowanie jest responsywne, ale gra ma strasznie irytujący problem z umieszczaniem gracza po wpadnięciu w przepaść lub wodę dosłownie nad jej krawędzią. Oczywiście oznacza to że lekkie muśnięcie gałki lub strzałki oznacza kolejne wpadnięcie do niej. Przeciwnicy dopiero na ostatnich etapach stanowią jakiekolwiek wyzwanie, choć poza etapami 2D zamiast z nimi walczyć można ich równie dobrze omijać jak nie chce się tracić czasu. Jednak trzeba pamiętać że z nich też wypadają znajdźki, więc gdy chce się skończyć tytuł na 100% musimy jednak pozbyć się wszystkich. Jeśli chodzi o czas potrzebny na ukończenie gry, to jest on niezbyt długi. Sprawny gracz jest w stanie ukończyć ją w półtorej godziny, dziecko pewnie ją ogarnie w maksymalnie trzy. Więc jeśli ktoś potrzebuje gry na krótką sesję, będzie to znakomity wybór, natomiast całej reszcie proponuję zagrać jednak w jakąkolwiek część Crasha Bandicoota, a jeśli będzie zbyt trudna to i nawet Donald Duck Quack Attack będzie lepszym wyborem, ze względu na ciekawsze etapy, niż dzieło braci Olivier. Zdecydowanie najsłabszy tytuł z naszego zestawienia.Treasure PlanetGra stworzona przez Magenta Software Ltd. i wydana w Europie 13 listopada 2002 rokuFabuła gry bezpośrednio odtwarza fabułę filmu u nas dystrybuowanego jako Planeta Skarbów. Wcielamy się w młodego chłopaka Jim’a Hawkins’a który przypadkiem odkrywa mapę prowadzącą do tytułowej Planety Skarbów, gdzie wszystkie swoje kosztowności ukrył mityczny pirat Kapitan Flint. Nasz bohater zyskuje sojuszników którzy pomogą mu w osiągnięciu celu takich jak Dr. Delbert Doppler czy Kapitan Amelia.Sama gra składa się z kilkunastu plansz podzielonych na trzy rodzaje – eksploracyjne w formie dość dużych plansz 3D z pełną swobodą ruchów; czasówki gdzie zasiadamy za sterami jakiegoś pojazdu latającego oraz dwie obejmujące walki z bossami. Najwięcej jest etapów platformowo-eksploracyjnych i o ile w poprzedniej grze mieliśmy kopię Crasha Bandicoota, tak teraz dostaliśmy grę totalnie inspirowaną drugą częścią Spyro. Tak samo jak w tytule Insomniac Games, nasz bohater ma dwa rodzaje ataków. W tym wypadku strzał z czegoś na kształt energetycznego pistoletu krótkiego zasięgu, oraz atak mieczem którym można ciąć, lub po wyskoku uderzyć w ziemię wywołując falę energetyczną na krótki zasięg dookoła bohatera (coś jak atak głową w serii Spyro). I tak samo jak w wyżej wymienionych przeciwnicy są z reguły podatni tylko na jeden rodzaj ataku. Oprócz przeciwników na planszach znajdują się także monety i klejnoty, za które w pojedynczych miejscach kupujemy otwarcie bramy czy dostęp do windy dzięki którym można ukończyć etap. Dodatkowo na planszach znajdują się klapsy filmowe, których zdobycie wszystkich odblokowuje fragment filmu Planeta Skarbów, oraz specjalne cztery klejnoty, który po zaniesieniu do specjalnej skrzyni dają jedną z odznak kapitana Flinta, których zdobywanie odblokowuje kolejne plansze i jest głównym celem gry. Dodatkowe odznaki, znowu podobnie jak w serii Spyro, zdobywamy wykonując zadania od NPCów, znajdując je w ukrytych miejscach na planszach oraz pobijając limity czasowe w etapach gdzie sterujemy pojazdami. Samo sterowanie jest responsywne jednak oczywiście prawie w całości ,,inspirowane’’ tytułami Insomniac. Oprócz wspomnianych ataków mamy też pojedynczy i (jako jedyna różnica na tle Spyro) podwójny skok oraz dzięki asystującemu nam stworkowi o imieniu Morph, który potrafi zmienić się w małą lotnię, możliwość szybowania. Misje zlecane nam od NPC nie są w większości zbyt skomplikowane, z reguły na zasadzie zadań celowniczkowych, pokonania wszystkich przeciwników czy zbierania przedmiotów w odpowiednich kolorach. Wyjątkiem jest misja w zbieranie flag na statku na czas, która wymaga dość dużego refleksu i orientacji w terenie, by zdążyć z zebraniem wszystkiego. Pod kątem graficznym jak na możliwości pierwszego PlayStation jest naprawdę bardzo dobrze. Etapy, mimo że dość korytarzowe są szczegółowe, pełne detali i w miarę dobrze oddają planety i miejsca znane z filmu. Dodatkowym plusem jest ścieżka dźwiękowa która jest wręcz świetna. Nie wiem na ile została wzięta z filmu, a na ile to zasługa dźwiękowców z Magenta Software, ale rewelacyjnie oddaje klimat morskich przygód i poszukiwaczy skarbów. A jak się w to gra? Raczej także jest dobrze. Niestety znowu problemem jest długość gry, która sprawnemu graczowi zajmie gdzieś około sześciu godzin, spowodowane głównie tym że plansz eksploracyjnych, mimo że są niektóre naprawdę rozległe to jest ich dość mało. Natomiast te godziny spędzimy na niezbyt trudnej, ale też nie śmiesznie prostej zabawie, zwłaszcza jak chcemy wymaksować plansze. Sterowanie jak wspomniałem wyżej jest responsywne i raczej nie ma problemów z tym że zginęliśmy z powodu błędów tytułu, tylko najczęściej naszych własnych potknięć. Wyjątkiem może być co najwyżej jeden krótki etap skradankowy, gdzie nieraz miałem wrażenie że wrogowie zauważają nas w dość dziwnych momentach. Podsumowując oceniam ten tytuł pod kątem całości miejscami wyżej a miejscami niżej od Monster’s Inc. i jest to jeden z tych tytułów który warto odpalić i samemu się przekonać, zwłaszcza jeśli lubimy Spyro, i chcemy po prostu więcej tego samego w innych planszach i środowisku.Podsumowując cały ten przegląd możemy dojść do wniosku napisanego na początku tego artykułu. Przez to, że każda gra była wydawana przez kompletnie różne studia, poza wspólnym gatunkiem platformówek ciężko wymienić w nich elementy wspólne. Jedne tytuły po prostu brały sprawdzony gameplay z innych, docenianych już wcześniej gier. Inne ciągle trzymały się klasyki zapoczątkowanej w czasach gier 2D, a jeszcze inne postawiły na unikalny gameplay by tytuł lepiej dopasować do grupy docelowej. Na pewno też widać w nich ich rok produkcji, gry te z jednej strony dzisiaj już mocno się zestarzały, ale z drugiej pod kątem szczegółowości biły na głowę tytuły z pierwszych lat życia pierwszej konsoli Sony. Dodatkowo coś, co w dniu premiery było bardzo dużą wadą, a dzisiaj jest zaletą, jest to że większość z nich jest bardzo krótka i można je spróbować ograć w jedno wolne popołudnie. Do czego jak najbardziej zachęcam, bo mimo że moim zdaniem najlepiej zestarzało się Monster’s Inc. oraz Treasure Planet to Lilo i Piotrusia również można spróbować, choć nawet wtedy były to już tytuły drugoligowe. I tym akcentem chciałbym zakończyć ten wpis i być może jeśli tego typu przegląd zyska zainteresowanie, może kiedyś zrobię przegląd innych gier tego typu.