W latach 90-tych słowo „konsola” kojarzyło się przeciętnemu polskiemu graczowi z dwoma produktami, które w swoim czasie dosłownie opanowały rodzimy rynek maszyn do grania. Niechlubnym uzasadnieniem tego faktu było to, że obie konsole umożliwiały odpalanie pirackich kopii gier, do których dostęp na straganach i bazarach był wówczas nie gorszy niż do bułek w piekarni. Mowa tu oczywiście o Pegasusie i PlayStation. O ile jednak pierwsza maszyna została od nowości zaprojektowana do uruchamiania na niej bazarowych kartridżów z Chin, o tyle w tej drugiej należało najpierw dokonać technicznej przeróbki, polegającej na przytwierdzeniu do płyty głównej specjalnego chipa łamiącego sprzętowe zabezpieczenia antypirackie. W przypadku PlayStation gry z czarnej strefy były wielokrotnie tańsze niż ich legalne pierwowzory. Jednocześnie zakup konsoli wymagał znacznie mniejszych nakładów finansowych niż nabycie stacjonarnego komputera PC.Dziś w Polsce dość łatwo zdobyć kompletną konsolę PlayStation w pudełku oraz różnego rodzaju akcesoria do niej. Dużo gorzej sprawa ma się z dostępnością konsolowego sprzętu i gadżetów innych producentów z tego samego okresu. Podobnie jest z grami. Co więcej – na aukcjach internetowych zauważyć można czasem pirackie tytuły na PSX, sprzedawane w cenach bliskich oryginałom. Osobiście uważam, że nasz rynek na pirackim procederze nic nie stracił – nie miał czego stracić, bo zwyczajnie nie było co zyskać. Przy ówczesnych zarobkach Polaków i relatywnie wysokich cenach produktów pierwszej potrzeby, ceny oryginalnych gier były zaporowe, a więc sprzęty takie jak Super Nintendo czy Nintendo 64 nie mały szans na zadowalający poziom sprzedaży.Nie rozważając więc powyższej kwestii w kategoriach straty, a raczej tego, co nas zwyczajnie i z konieczności ominęło, warto przyjrzeć się bezpośredniemu konkurentowi naszego ulubionego PlayStation na rynkach zachodnich, czyli Nintendo 64. Obecnie dedykowane do tej konsoli specjalne adaptery wpinane w miejsce kartridża umożliwiają uruchomienie kopii gier z kart SD, jednakże w czasach jej świetności sam kartridż był wystarczającym zabezpieczeniem antypirackim, ponieważ jego podrobienie było trudne i zbyt kosztowne. Fakt ten był niewątpliwie jednym z powodów niskiej popularności konsoli w naszym kraju, zaraz obok mało rozbudowanej sieci dystrybucji, dość skromnej promocji reklamowej sprzętu oraz bardzo wysokiej ceny nowych gier, wynoszącej nawet 300 zł za sztukę. Brak faktycznej styczności graczy z nim przyczynił się jednocześnie do tego, że obrósł on masą plotek i niezweryfikowanych opinii.Pierwsze wrażenie.Dokładnie pamiętam moment, kiedy będąc jeszcze dzieckiem po raz pierwszy ujrzałem obie konsole. Co więcej, zobaczyłem je stojące obok siebie na jednym z bazarowych straganów mojego rodzinnego miasta, gdzie za parę złotych każdy chętny mógł pograć na jednej z konsol przez czas stosowny do uiszczonej opłaty. Wówczas zarówno Szarak jak i N64 wywołały u mnie zachwyt. Tego dnia stałem oniemiały przy ladzie, spoglądając raz na jeden, a raz na drugi z dwóch małych telewizorków i przyznam szczerze, że obie konsole i ich gry rozpalały moją fascynację po równo. Trójwymiarowa grafika – którą po raz pierwszy widziałem generowaną na żywo – powalała. Design systemów – onieśmielał. Wygląd padów – zatrważał. PlayStation intrygowało zastosowaniem płyt CD jako nośników gier, zaś Nintendo 64 zaskakiwało tym co da się upchnąć na zwykłym kartridżu, znanym nam dotychczas jedynie z płaskich gier na Pegasusa. Nadszedł jednak czas odwiesić na kołek młodzieńcze fascynacje, postawić oba systemy przed sobą i dokonać ich porównania z dzisiejszej, jakże odmiennej perspektywy.Pragnę zaznaczyć, że porównanie to nie rości sobie praw do bycia ostateczną i obiektywną wyrocznią. Prezentuje ono jedynie moje prywatne i subiektywne spostrzeżenia, a że każdy może mieć swoje odmienne, to zachęcam do dyskusji i pozostawienia swojego komentarza poniżej tego wpisu.Obudowa.To co jako pierwsze rzuca się w oczy przy porównaniu obu sprzętów to różnica w kolorze. Specyficzny grafitowy odcień obudowy Szaraka wydaje mi się ciekawszy niż trywialna czerń Nintendo. Kolor Sony przywodzi na myśl ówczesne Hi-Tech’owe urządzenia, podczas gdy barwa Nintendo… magnetowid. W tym miejscu należy jednak oddać sprawiedliwość wielkiemu N, gdyż korporacja zdecydowała się w końcu wypuścić na rynek konsolę w bogatej gamie barw i różnych kolorystycznych odmian okolicznościowych, najczęściej w tematyce konkretnych gier, jak np. wspaniała dwukolorowa wersja z Pikachu na obudowie. Szarak również produkowany był w innych odmianach kolorystycznych, były to jednak niskonakładowe edycje konsol przeznaczone dla programistów (seria DTL i NetYaroze) lub edycje okolicznościowe o bardzo ograniczonej dostępności (10 Million Model). Barwne transparentne obudowy dostępne były też do PlayStation, jednakże mowa tu o nieoryginalnych produktach, których jakość wykonania pozostawia nieco do życzenia. W tej kwestii wygrywa więc Nintendo, zostawiając Szaraka daleko w tyle. Co do kształtu obudów to ostateczna ocena zależy od kwestii indywidualnego gustu. Mnie PlayStation wydaje się bardzo wyważone, jakby zaprojektowane zgodnie z zasadami geometrycznego feng-shui. Tym samym jest również trochę nudne i może szybko się opatrzeć. Nintendo przywodzi natomiast na myśl… zabawkę. Trzeba przyznać, że wizualnie jest to interesujący gadżet. Obserwując je człowiek może kontemplować wszystkie załamania, wybrzuszenia, obłości oraz wklęsłości projektu i zastanawiać się co też autor miał na myśli, podczas gdy patrząc na Szaraka od razu wiemy, że w tym przypadku chodziło przede wszystkim o to, żeby całą tę elektronikę w coś upchnąć. Ludzie z Sony zdecydowali się też na nadrukowanie opisów poszczególnych przycisków i portów na konsoli, podczas gdy w drugim przypadku wszelkie opisy wytłoczone są na elementach obudowy. Paradoksalnie nie jest to dzisiaj kwestia tylko estetyczna. Dzięki wygrawerowaniu napisów w obudowie łatwiej jest ją należycie wyczyścić bez obawy o uszkodzenie nadruków. Jednocześnie jest to znaczne ułatwienie dla moderów, gdyż po umiejętnym pomalowaniu obudowy napisy nie znikną, podczas gdy na Szaraku owszem, a ich odtworzenie wymaga już nie lada umiejętności. Miłym dla oka akcentem N64 jest duże i ładne logo, które wyeksponowano na froncie. Dzięki temu zawsze jest ono widoczne i dodatkowo cieszy wzrok. Tym, co zaburza estetykę Nintendo jest dość ordynarny wylot wentylacyjny na wierchu – szereg prostokątnych pasków nie komponuje się dobrze z resztą krągłości. Problemu tego nie ma w przypadku PlayStation – tutaj wentylację umieszczono po bokach konsoli, w postaci bardzo ładnego ożebrowania. Ciekawym akcentem N64 jest zasilacz, który wpina się z tyłu systemu. Z jednej strony jest to plus, gdyż uszkodzony element wymienia się na nowy bez konieczności ingerencji wewnątrz obudowy – jednakże z drugiej strony łatwiej go uszkodzić upuszczając na podłogę lub… zagubić. Po doposażeniu N-ki w zasilacz waga obu konsol jest porównywalna i według moich pomiarów wynosi około 1,2 kg. Dla zachowania pełnej rzetelności należy wspomnieć jeszcze, że obie konsolę różnią się ilością slotów na peryferia (pady, karty rozszerzeń) ale jest to kwestia wynikająca z konkretnych założeń technicznych i koncepcyjnych, toteż poruszona zostanie później. Końcowa pochwała należy się Sony za znakomicie wykonaną pokrywę napędu CD, która w zadbanych egzemplarzach działa bezbłędnie latami, a w tych mocno zapuszczonych wymaga zazwyczaj jedynie rozebrania i przeczyszczenia.Na koniec wspomnieć należy o obudowie ostatniej wersji PlayStation dostępnej na rynku w końcowym okresie produkcji konsoli, a mianowicie PS one. Nowe białe opakowanie systemu jest około 1/4 krótsze, 1/4 płytsze i blisko połowę niższe. Dzięki temu zajmującą niewiele miejsca konsolę bardzo łatwo można było zabrać ze sobą w podróż – do tego celu Sony wydało również przenośny ekranik LCD podłączany z tyłu konsoli, który jednak w swoim czasie kosztował tyle samo, co sam sprzęt. W mój gust urządzenie to jednak nigdy nie trafiło, przypominając mi z wyglądu… puderniczkę.Kontroler.Porównując pad do N64 z padem do PSX należy dokonać tego na dwa sposoby. Pierwszy to porównanie go z klasycznym cyfrowym padem do Szaraka, nie posiadającym gałek analogowych ani wibracji. Należy przyznać, że jakość wykonania konkurencyjnych produktów jest podobna. Osobiście nie przepadam za małym padem Sony, ponieważ jak na dłonie dorosłego Europejczyka posiada on zdecydowanie zbyt małe uchwyty i zbyt krótkie podparcie pod środkowy palec poniżej przycisków R2/L2. Pamiętam, że przy jego użyciu nie byłem w stanie ukończyć gry Alien Trilogy bo koniec-końców wyślizgiwał mi się on z obolałych dłoni. Uważam, że w momencie swojej premiery pad do N64 był lepszy. Szerszy, głębszy, płaski pod spodem, z długimi uchwytami, lepiej leżący w dłoniach nawet gdy trzyma się go lewą ręką za środkowy uchwyt. Odczucia z wciskania przycisków na obu kontrolerach po latach ich używania są podobne, choć te w Nintendo mają wyraźnie większy skok.Gałka analogowa wielkiego N była nie lada innowacją i może pozytywnie zapisałaby się w konsolowej historii, gdyby nie rychła premiera Dual Shock’a. Jeśli w taki sposób porównamy kontrolery jednego i drugiego producenta to Nintendo pozostaje daleko w tyle. Po pierwsze, pad Sony dzięki poprawionemu wyprofilowaniu uchwytów oraz wydłużeniu podparcia pod frontowymi przyciskami w końcu należycie leży w dłoniach. Po drugie, zakres ruchów, precyzja i lekkości działania analogów, a przede wszystkim ich trwałość po latach nie mają sobie równych. Nie bez powodu wzór tego kontrolera uważany był długo za najlepszy i najczęściej naśladowany również w padach do PC. Gałka analoga w padzie Nintendo to niewypał. Mówiąc dosadnie: jej jedyną zaletą jest tylko to, że w ogóle jest.Niestety większość gier na N64 – w tym wyścigowych, gdzie w teorii bez problemu dałoby się sterować samym D-padem – wymaga do obsługi sprawnej gałki, a obecnie znalezienie pada z tym elementem w stanie umożliwiającym normalną grę graniczy z cudem. Sam grzybek wykonany został z dość miękkiego materiału, który w trakcie używania kruszy się i w postaci miałkiego pyłu osiada we wgłębieniu analoga przesypując się w głąb do mechanizmu. Kruszenie się spowodowane jest między innymi tym, że trzpień osadzono głęboko w padzie. Każde maksymalne wychylenie gałki w którąś ze stron oraz jej obracanie powoduje, że element cały ociera o swoją obudowę. Części mechaniczne wewnątrz, odpowiadające za interpretację wychyleń gałki, również szybko się wycierają. Z czasem grzybek obniża się i pojawiają się luzy. W skrajnych przypadkach (a zarazem bardzo częstych) elektronika nie interpretuje prawidłowo wychylenia gałki. Przypadek problemu z padem obserwowałem na przykładzie gry Turok 2, testując na niej 2 kontrolery i 3 analogi. Na padzie nr 1 luzy wydawały się małe, a gałka wydawała się pracować tak samo w każdym kierunku. Obrót postaci w lewo był jednak dwa razy wolniejszy niż w prawo. Z trudem dało się wybrać z menu podstawową broń, ponieważ odpowiada za to wciśnięcie jednego z klawiszy i maksymalne wychylenie gałki do przodu, natomiast mechanizm wewnątrz analoga tego maksymalnego wychylenia faktycznie niemal nie osiągał. Pad nr 2 miał na gałce około 50% luzu do przodu i choć działał w każdym innym kierunku, to znów w Turok 2 podstawowej broni nie dało się wybrać w ogóle. Co ciekawe, mając wyraźnie mniejsze luzy niż poprzedni działał znacznie gorzej. Jedynym rozwiązaniem okazała się wymiana całego modułu analoga na w pełni nowy, ale chiński produkt. Rozwiązanie wydawało się strzałem w dziesiątkę! Sterowanie Turokiem było znakomite, bez porównania z poprzednimi przykładami. Jednak, jak mówi przysłowie – nie ma róży bez kolców. Po pierwsze sam pad kosztował 45 zł, a dodatkowo za nowy analog zapłaciłem promocyjne 35 zł. Aby mieć w pełni sprawnego pada w dobrym stanie musiałem więc wyłożyć w sumie 80 zł, podczas gdy Dual Shock w stanie bdb kosztuje obecnie maksymalnie 45 zł. Po drugie, gałka popiskuje. Niestety, choć z zewnątrz nie widać różnicy między oryginałem, a podróbką, to Chińczycy wykonali całość z innego plastiku i taki jest efekt. Prawdziwe rozczarowanie przyszło jednak podczas przechodzenia Super Mario 64. Po zaliczeniu połowy gry na analogu pojawiły się luzy i szwankować zaczęło wychylenie gałki w lewo, przez co w tym kierunku Mario był w stanie jedynie spacerować, podczas gdy gra wymaga niemal ciągłego biegu. Po zdjęciu obudowy analoga, rozebraniu wszystkich prowadnic i ich wyczyszczeniu sterowność znacznie się poprawiła, ale nie na tyle, by powrócić do pierwotnego stanu. Tym samym pad okazał się dla mnie największym utrudnieniem w korzystaniu z N64. Ostatnią deską ratunku był zakup nieoryginalnego pada za 50 zł, również chińskiej produkcji, wykonanego według dokładnego wzoru oryginału. Póki co pad sprawuje się jak należy, jednakże podejrzewam, że po czasie analog czeka taki sam los jak poprzednika. Oczywiście na aukcjach internetowych dostępne są pady oryginalne, jednakże o ile jedna osoba ocenić może działanie gałki na poprawne i tak też opisać je na aukcji, o tyle dla kogoś, kto zamierza dużo grać może się ono okazać nie akceptowalne. Stąd zakup i tak już drogich padów do N64 jest dodatkowo obarczony bardzo dużym ryzykiem. Na plus kontrolera Nintendo zaliczyć można to, że przez cały czas produkowane były w zasadniczo niezmienionej formie, a więc części z jednego zawsze powinny pasować do drugiego. Dual Shock wytwarzany był natomiast na zlecenie Sony przez kilka firm (m.in. Alps, Hori, Mitsumi) i każdy zasadniczo różni się podzespołami od innego. Na szczęście producenta łatwo jest zidentyfikować po oznaczeniu na obudowie. Również pad Sony nie jest pozbawiony wad. Największą z nich jest D-Pad (klasyczny krzyżak kierunkowy). Czasami pęknięciu ulega wspornik utrzymujący go w prawidłowej pozycji, a nawet sam D-Pad. Na szczęście podzespoły te pękają zazwyczaj grzecznie i symetrycznie na pół, w związku z czym bardzo łatwo się je skleja (sam naprawiłem tak dwa pady). Zdarzają się też uszkodzone analogi. Najczęstsze przypadłości to połamany mechanizm (wymiana możliwa tylko przez wylutowanie starego) albo pozdzierana guma antypoślizgowa z grzybka (sam grzybek można łatwo wymienić). Problem z wytartym materiałem antypoślizgowym jest jednak zawsze mniejszym wyzwaniem, niż gra na analogu Nintendo, który takiego materiału nie posiada w ogóle. Jest to bardzo duży problem, wyjątkowo irytujący w grach, które wymagają precyzji i dynamiki sterowania. Gracz nie raz znajdzie się w potrzasku albo straci życie tylko dlatego, że kciuk zsunął się z kontrolera. Na osłodę zostaje jednak możliwość polowania na różne warianty kolorystyczne padów Nintendo. Podobnie jak w kwestii obudów tak i tu N-ka pochwalić się może szeroką gamą kolorystyczną. W tej kwestii Sony poszło za ciosem i również produkowało swój kontroler w różnych barwach obudowy, jednak nie aż tak bogatych jak u konkurenta.Kartridż a CD.Przez lata wiele dyskusji rozgorzało w Internecie między fanami obu systemów, w tym dotyczących sugerowanej wyższości jednego sposobu przechowywania gier nad drugim. Oczywiście technologii odczytu nośnika od samego nośnika – jego wad i zalet – rozdzielać nie można i nie należy. Na tym polu N64 przegrywa obiektywnie. Dane mówią same za siebie. Kartridże o pojemności od 4 do 64 MB nikną przy pojemności pyty CD wynoszącej 650 MB. Pierwsze gry jakie powstawały na obie konsole nie wymagały dużej ilości miejsca, jednakże produkcje, które zaczęły powstawać rok-dwa lata później nie mieściły się już na kartridżu. Te same gry powstałe na obie konsole często w przypadku N64 pozbawione były prerenderowanych filmików lub części ścieżki dźwiękowej. Z powodu małej pojemności kartridża na Nintendo nie ukazało się choćby sławne Final Fantasy VII, które już w wersji na Szaraka zajmowało 3 płyty CD. Zaletą kartridża jest natomiast niewątpliwie jego wytrzymałość. Płyta CD jest z oczywistych względów bardziej podatna na uszkodzenia, w tym nawet wynikające z przypadkowych przygód jak upuszczenie płyty na twarde podłoże, a także zarysowania wynikające z codziennego użytkowania. O ile nośnik porysowany można próbować jeszcze regenerować, o tyle nie jest mi znany sposób naprawy zdartej wierzchniej warstwy płyty. Tutaj nawet drobny prześwit może spowodować, że promień lasera nie załamie się prawidłowo i dane nie zostaną odczytane. W przypadku pewnej gry sam zdarłem przez nieuwagę taką warstwę, przesuwając nieumyślnie nośnikiem położnym wierzchem na chropowatej obudowie laptopa. Rysa była niewielka, ale gra w pewnym momencie zawieszała się. Co do kartridża, to plastikowa obudowa doskonale chroni zawartą wewnątrz elektronikę. O ile gra nie została kiedyś zalana, to jest mało prawdopodobne, by nawet mocno zużyty i brudny nośnik nie działał. Ponadto, większość gier na N64 wyposażona została w dodatkową pamięć do przechowywania save’ów, dzięki czemu gracz nie musi posiadać w swych zbiorach całej batalii kart pamięci. Niewątpliwą zaletą zastosowania kartridża jest również szybkość i stabilność odczytu danych oraz bezgłośna praca urządzenia. N64 i Szarak w przeciwieństwie do konsol późniejszych generacji posiadają chłodzenie pasywne. Dzięki temu podczas działania N64 o aktywności sprzętu informuje nas jedynie świecenie się diody na obudowie, podczas gdy mechanizm przesuwający laser w PlayStation wydaje wyraźnie słyszalne odgłosy. O ile w przypadku gier na Szaraka co jakiś czas niezbędne jest kilku-kilkunasto sekundowe oczekiwanie na wczytanie się z płyty kolejnych obszarów gry, o tyle w przypadku nośnika Nintendo bezpośrednio połączonego z płytą główną konsoli wszystko dzieje się niemal natychmiastowo. Stabilności odczytu danych z Game Pak’a nie grozi również przypadkowe potrącenie konsoli lub ruch powierzchni, na której ona stoi, co w przypadku Szaraka może zakłócić lub przerwać odczyt danych. Przy okazji wspomnę, że gry na PlayStation uruchamiają się dużo dłużej niż w przypadku N64. Włączając Szaraka gracz musi najpierw obejrzeć animację startową, a następnie obserwować kilka sekund komunikat antypiracki i zaczekać na wczytanie się tytułu z płyty. W przypadku Nintendo menu gry pojawia się zazwyczaj już w kilka sekund po włączeniu konsoli.Odrębnego opisu wymaga trwałość samego napędu PlayStation. O ile w konsolach nieprzerobionych – a zatem użytkowanych mniej intensywnie i na dobrej jakości nośnikach – laser nawet po kilkunastu latach nie powinien sprawiać kłopotów, o tyle może on szwankować lub rychło przestać działać w konsolach eksploatowanych niegdyś bardzo intensywnie i na bardzo porysowanych płytach albo w pierwszych modelach sprzętu, oznaczonych kodem SCPH-1002. W drugim przypadku napęd zaprojektowano dość niezdarnie. Mechanizm wykonany z plastiku znajdował się zbyt blisko zasilacza, przez co jego nagrzewanie powodowało rozszerzanie się i kurczenie części mechanicznych, a zatem ich przyspieszone zużycie. Wadę tę wyeliminowano we wszystkich późniejszych modelach. Padnięty napęd wymienia się bardzo łatwo – po odkręceniu śrubek pod obudową i zdjęciu jej wierzchniej części wystarczy tylko odpiąć taśmę napędu i jego zasilanie od konsoli, unieść napęd do góry i osadzić inny. Niestety napędy z poszczególnych konsol nie pasują do siebie wzajemnie. Do SCPH-1002 da się na siłę dosztukować napęd z PS one. Do PS one pasuje tylko napęd ściśle od tej konsoli. Wymienialne między sobą są też napędy od konsol serii SCPH-5502 – SCPH-5552 – SCPH-7002 oraz serii SCPH-7502 – SCPH-9002.Peryferia.W części tej chciałbym skupić się jedynie na kilku podstawowych urządzeniach peryferyjnych dla obu systemów, niezbędnych do codziennego grania. Zdaje sobie sprawę z tego, że na obie konsole powstało sporo peryferiów licencjonowanych i wielokrotnie więcej od producentów całkowicie niezależnych. Opis ich wszystkich wymagałby jednak zdecydowanie odrębnego opracowania, z pewnością znacznie obszerniejszego, niż całe niniejsze.Jeśli mowa o możliwości podłączenia peryferiów do obu konsol, zacząć należy od ukłonu w stronę N64. Otóż konsola standardowo wyposażona jest w 4 porty padów, dzięki czemu gracze nigdy nie musieli i nadal nie muszą martwić się o dostępność kosztownych urządzeń zwiększających ilość portów, takich jak Multi Tap do PlayStation lub jego podróbki.W porównaniu do Szaraka w oczy rzuca się też to, że w konsoli Nintendo brak jest wejścia na karty pamięci. Takowe umieszczono na spodzie pada. Memorki (czyli tzw. Controller Pak) są dużo większe niż u konkurenta i wizualnie dość niezgrabne. Trzeba przyznać, że w tej kwestii Sony wyprzedza Nintendo nie tylko kompaktowym rozmiarem pamięci, ale również wieloma wariantami kolorystycznymi przeźroczystych obudów. Na szczęście w tym miejscu ujawnia się kolejny z plusów systemu wielkiego N, a mianowicie wspomniana już możliwość zapisu stanu większości gier na samych kartridżach. Znaczna część Game Pak’ów posiada bowiem dodatkową pamięć i umożliwia przenoszenie save’ów między grami właśnie dzięki wspomnianej karcie pamięci.Kolejnym wymagającym wspomnienia peryferium podpinanym do pada Nintendo jest Rumble Pak, czyli moduł wibracji. Niestety, twórcy konsoli nie wpadli zawczasu na pomysł wykorzystania tego udogodnienia w swoim padzie i zamiast wydać nowy produkt postanowili stworzyć rozszerzenie do już istniejącego, wymagające w dodatku własnych baterii. Efekt wizualny jest dość komiczny i dziwaczny. Rumble pak podłączony od spodu pada znacznie z niego wystaje i wygląda trochę jak pokaźny magazynek wpięty w karabin Uzi. Trzeba jednak przyznać, że takie szalone rozwiązania mają dziś swój czar i to właśnie one budują klimat retro systemu. Kiedyś można by to uznać za wadę – dziś za swoistą ciekawostkę.Kwestie techniczne.Suchy opis parametrów technicznych nie wnosi nic, o ile wpierw nie zrozumie się, które z nich za co odpowiadają, oraz które mają faktycznych wpływ na jakość i szybkość generowania grafiki. Kwestia taka jest do rozważenia trudna, tym bardziej o ile nie posiada się szerokiej specjalistycznej wiedzy w danym zakresie. W związku z tym do tematu postaram się podejść bardziej w sposób – ujmijmy to metaforycznie – „popularno-naukowy”. Jeśli gdzieś w mój opis wkradł się jakiś błąd lub nieścisłość, to uprzejmie proszę o stosowną korektę w komentarzach poniżej tego wpisu. Nintendo 64 wzięło swoją nazwę od 64-bitowego procesora zastosowanego w konsoli, taktowanego z częstotliwością 93,75 MHz. W przypadku PlayStation do czynienia mamy z procesorem 32 bitowym taktowanym z częstotliwością 33,87 MHz. Nintendo wyposażone zostało również we wspomagający 64-bitowy koprocesor o częstotliwości taktowania 62,5 MHz. Koprocesor N64 odpowiedzialny jest w szczególności za dźwięk i przetwarzanie grafiki 3D oraz za generowanie efektów, dzięki którym grafika gier pozbawiona jest uciążliwej pikselowatości produkcji na Szaraka, ale jednocześnie nadających teksturom rozmyty wygląd i wrażenie mniejszej ostrości widzianego obrazu. Grafika generowana przez Nintendo pozbawiona jest też wady Szaraka związanej z załamującymi się i krzywiącymi teksturami mijanych w perspektywie obiektów. O ile PlayStation znane było z możliwości wydajnego teksturowania, o tyle okupione to było kiepską jakością wizualną tego procesu. Wspomniane załamywanie się tekstur spowodowane jest niedopracowanym technicznie mechanizmem sprzętowego przetwarzania matematycznych informacji o scenie 3D na obraz 2D widziany faktycznie na ekranie podczas przemieszczania się w przestrzeni. O ile jakość sceny 3D generowanej przez Nintendo wydaje się przechylać szalę zwycięstwa na stronę wielkiego N, o tyle czar pryska, gdy na ekranie zaczynają się pojawiać obiekty o złożonych teksturach, wykonanych ze zdjęć lub grafik. Tutaj nawet dwuwymiarowe sprity potrafią znacznie spowolnić prędkość wyświetlania, podobnie jak np. obecność budynków teksturowanych grafiką, a nie tylko zwykłym kolorem. Tekstury oczywiście obecne są wszędzie w grach na N64, faktycznie są to jednak zazwyczaj małe obrazki powielane wielokrotnie na powierzchni albo na nią rozciągane. Czy w związku z tym w kwestii grafiki jedna lub druga konsola jest obiektywnie lepsza? Moim zdaniem nie. Niezależnie od możliwości obydwu sprzętów historia gier zna przypadki produkcji wyglądających i tu i tu okropnie lub też cieszących oko. Wszystko zależy zawsze od inwencji programistów oraz ich umiejętności wykorzystania zalet programowanego sprzętu i niwelowania wpływu wad. Dla mnie ogólnie odmienne wrażenie wizualne płynące z grania na obu konsolach jest właśnie zaletą, powodującą, że warto jest posiadać obie. To co możemy zobaczyć na ekranie, a co płynie bezpośrednio z charakterystyki sprzętów nie jest gorsze lub lepsze, ale zwyczajnie inne. Wybór tutaj porównać można do postawienia sobie pytanie o to co jest lepsze – dobry samochód czy dobry motocykl? Także i w tym przypadku wszystko zależy od preferencji czy potrzeb chwili, ale dobry kierowca jest w stanie czerpać przyjemność z jazdy jednym i drugim.Oto ile kosztowała przyjemność obcowania z Nintendo 64 w Polsce w 1997 rokuNa koniec pozostaje kwestia pamięci dostępnej sprzętowo. Otóż różni się ona w obu konsolach. W PlayStation są to 2 MB pamięci RAM i 1 MB pamięci video, podczas gdy w N64 4 MB rozszerzalne do 8 MB za pomocą tzw. Expansion Pak’a wpinanego do konsoli pod plastikową klapką na jej wierzchu. Z rozszerzenia pamięci korzysta tylko część gier na Nintendo, pozwalając na wyświetlanie lepszej jakości tekstur lub obrazu w podwyższonej rozdzielczości.Dostępność gier.Producenci gier zdecydowanie nie traktowali Sony i Nintendo równo. O ile PlayStation może pochwalić się liczbą 1428 gier, które ukazały się tylko w systemie PAL, to ilość gier wydanych we wszystkich regionach na N64 wynosi zaledwie 396. Powodów tej nierówności było sporo. Jeden z nich został już nadmieniony powyżej – była nim mała pojemność kartridża, która nie wystarczała niektórym producentom, tworzącym coraz większe objętościowo gry. Z drugiej strony niechęć wydawców budził sam kartridż. Cena jego wytworzenia była dużo wyższa niż nagranie gry na płytę CD. Tym samym gry na Nintendo były zauważalnie droższe niż na Szaraka, lub też wydawcy aby zrównoważyć cenę musieli rezygnować z części marży, co jak wiadomo każdy robi niechętnie. Ową niechęć wzbudzała też polityka licencyjna Nintendo, które życzyło sobie dużo więcej od sprzedanej gry dla siebie niż Sony. Ponadto, okres produkcji kartridża był dłuższy niż płyty CD, a sama technologia wymagała zamawiania od razu relatywnie dużych ilości. Tym samym inwestycja w kartridż była dla wydawców i producentów ryzykowna gdyby gra okazała się nie sprzedawać tak dobrze jak zakładano. Kolejny powód to zainteresowanie rynku obiema konsolami, którego szala z biegiem lat przechylała się coraz to bardziej na korzyść Szaraka – ostatecznie na całym świecie sprzedano bowiem 102 mln egzemplarzy sprzętu Sony i 32 mln Nintendo. Wydawcy, jeśli mogli zainwestować tylko w jeden sprzęt, inwestowali zazwyczaj w ten, który zapewniał możliwie najwyższą sprzedaż. Dziś dostępność używanych już gier wygląda podobnie. Przyznam, że w kwestii starych gier obserwuje jedynie nasz rodzimy rynek, a więc głównie Allegro i OLX. Tutaj proporcje ogłoszeń dotyczących N64 i PlayStation wynoszą mniej-więcej 1:8. Topowe gry na Nintendo kupimy na pewno taniej. Super Mario 64, Banjo-Kazooie czy Star Wars Episode 1 Racer to wydatek od 35-70 zł. The Legend of Zelda: Ocarina of Time to 70-100 zł. Solidne tytuły z jeszcze wyższej półki cenowej nie przekroczą 125 zł. W moim subiektywnym odczuciu najlepsze gry na Szaraka są obecnie dużo droższe. Tytuły średnie jakościowo, ale grywalne kształtują się cenowo podobnie u obu konkurentów. Tych jednak na N64 znajdziemy na aukcjach dużo mniej. W przypadku N64 mamy jednak do czynienia przeważnie z samymi tylko kartridżami, podczas gdy produkcje dostępne na konkurenta to najczęściej komplety, zawierające nośnik CD, instrukcje, okładki no i oryginalne pudełko. Brak tych udogodnień w aukcjach gier na Nintendo wynika z faktu, że gry pakowane były w tekturowe opakowania, które szybko się niszczyły lub były zwyczajnie przez graczy wyrzucane do śmieci, jako niepraktyczne. Stąd gry pudełkowe będą 2 do nawet 3 razy droższe niż same kartridże.Podsumowanie.Niniejsze opracowanie miało na celu dokonanie opisu porównawczego obu systemów. Opracowanie takie, jak każde, które nie wskazuje tylko suchych danych liczbowych, z konieczności musi zawierać mniejszą lub większą dawkę subiektywizmu. Tam, gdzie dane liczbowe lub techniczne świadczyły na korzyść konkretnej konsoli od jednoznacznej oceny nie udało się uciec. Reszta to tylko moja opinia, z którą nie każdy może się zgodzić i ma do tego pełne prawo. Osobiście pragnę jeszcze raz podkreślić, że z dzisiejszej perspektywy trudno ocenić mi czy jeden system jest gorszy od drugiego, bo taka ocena, aby była rzetelna, wymagałaby ujęcia ogromnej ilości czynników, odwołania się do statystyk, argumentów fanów jednego bądź drugiego sprzętu, a i tak zawsze prezentowałaby tylko czyjąś opinię lub ich zbiór. Mam nadzieję, że lektura tego wpisu przynajmniej przybliżyła wam temat N64, a może nawet zachęciła do przeżycia własnej przygody z tą konsolą. Zapewniam was, że doznania płynące z grania na Nintendo 64 są zupełnie inne niż te płynące z grania na PlayStation – jest to jednocześnie kwintesencja czaru starych konsol, jakże odmiennych od dzisiejszych produktów, na które gry wyglądają z reguły tak samo.Zdjęcia ilustrujące artykuł wykonał Bodzio