Cóż Wam powiem, tak to już w tego typu grach bywa.
Ja już palpitacji serca dostaję z tym Casper na PSX.
Może poziom zagadek nie jest aż tak wyszukany jak opisano powyżej, ale chyba w życiu nie grałem w tak skomplikowaną grę pod względem planszy, albo to ja już całkiem wyszedłem z wprawy. Niby mały dom, niby z holu 7 przejść, z których 3 już na początku można wyczyścić, ale to co się dzieje potem to jest jakaś miazga. Otwierasz drzwi, zdobywasz klucz lub słyszysz, że gdzieś otwarłeś jakieś przejście i weź goń, jak tu pomieszczeń tyle, że masakra, a gra jest skonstruowana tak, że nie czyścisz danego obszaru zwykle do zera, tylko przeszukujesz, aż Cię coś zablokuje i szukasz w innym miejscu czegoś, żeby się odblokowało w tym wcześniejszym coś.
Z nerwów musiałem kartkę i długopis wyciągnąć, ba nawet robię już fotki niektórych miejsc, gdzie jeszcze mam coś do odblokowania. Najgorsze jest to, że nieraz wiem co zrobić, nawet wiem gdzie, ale już jak tam trafić niekoniecznie bo tych przejść jest sporo, dodatkowo włażąc w jedną kratkę wentylacyjną może Cię wyrzucić na inny koniec domu, a niektóre kratki działają tak, że wracając nią już nie trafisz tam skąd wyruszyłeś, ale w inne miejsce.
W taki labirynt jeszcze nie grałem, w ogóle ten tytuł od dzisiaj będzie dla mnie synonimem słowa labirynt. Myślałem, że to raz, dwa ukończę, a tu nawet nie wiem ile godzin się bujam po tej rezydencji i końca nie widać, choć na pewno jest blisko, bo już coraz mniej zamkniętych drzwi przede mną i to jedyne pocieszenie. Gdyby nie to, już dawno bym rzucił konsolką w ścianę z nerwów.