Pierwszy CoD bardzo mi się za dzieciaka podobał, było głośno o nim i nie za bardzo miałem inne strzelanki, plus kiełkowała we mnie pasja do tematów drugowojennych. Dodatek mnie wtedy ominął, choć bardzo chciałem mieć. No cóż, gra miała swoje momenty, ale dziś pewne rzeczy by mnie wywaliły z wczuwki, chociażby pancerfausty o nieskończonym zasięgu.
CoD 2 mnie odrzuca, zrobił modę na znienawidzone przeze mnie autoregeneracje zdrowia, przez co gardzę.
Modern Warfare wprowadził modę na te filmowe FPSy po sznurku, których nienawidzę jeszcze bardziej. Cała, nazwijmy to umownie, siódma generacja, w niszy strzelankowej kopiowała rozwiązania Modern Warfare albo Gears of War. Zmarnowana generacja.
W MoHy, wierzcie albo nie, do dziś nie zagrałem. Jak pisałem, raczej nowsze wydania mnie nie obejdą, ale Allied Assault z dodatkami na PC muszę kiedyś zmęczyć. No i dopiero na strefie dowiedziałem się, że seria zaczynała od PSX, no, ale ogrywanie tamtych, przy konsolowym streowaniu, to byłaby przaśna przyjemność dla mnie, coś jak Kileak.
Brothers in Arms nie grałem, wiem, że PCtowa wersja była mocno jechana, że robi pierwsze dobre wrażenie i nic więcej.
Jeśli chodzi o drugowojenne gry strzelane, ja nic lepszego niż Red Orchestra II nie znalazłem, ale już sobie obiecałem, że w celu zachowania resztek życia poza graniem gier sieciowych nie zamierzam tykać.