U mnie sprawa wygląda tak. Kiedy miałem naprawdę dużo czasu na granie (podstawówka i liceum) to mało którą grę tak naprawdę przeszedłem od początku do końca. Po pierwsze dlatego, że było mnóstwo tytułów do wyboru, głównie za sprawą piratów (PS1 i PC). Po drugie miałem wiele gier, w których wciągała mnie wyłącznie rozgrywka. Jestem pewien, że w takich tytułach jak: GTA & GTA II, NFS 1,2,3,4 i Porsche, Heroes II i III, Starcraft, Warcraft II i III, Mortal Kombat 3 i 4, C&C: Red Alert oraz wielu innych miałem namachane setki godzin nie kończąc kampanii i ich nie masterując. Oczywiście były też tytuły, które kończyłem od deski do deski ale dopiero teraz kompletując kolekcję uświadamiam sobie jak było ich niewiele.
Obecnie, gdy czasu na granie mam nieporównywalnie mniej to kończę wszystko w co gram (bez względu czy jest to zabugowane i momentami wkurzające Wild 9 czy genialne Final Fantasy VII), przechodząc wątek fabularny czy kampanię i wykonując zarazem jak najwięcej misji pobocznych. Nie zostawiam żadnych zadań na później, bo wiem że po skończeniu nie będę miał czasu (i być może chęci) do nich wracać.
Co do ilości tytułów to są to max 1-2 konkretne gry (np. Zelda: Breath of the Wild, kolejne Final Fantasy czy Resident Evil) + 1 taka do której można przysiąść z doskoku (np. Mario Karts, RMX, czy jakaś platformówka). We wszelkich RPG'ach czy bardzo rozbudowanych grach akcji nie mogę robić przerw dłuższych niż dwudniowe, bo zapominam co mam w ekwipunku, jakie miejsca już odwiedziłem i jakie zadania wykonałem. Dłuższa przerwa (np. 2 tygodnie i więcej) to już w ogóle kicha, bo owocuje tym że nawet fabułę pamiętam jak przez mgłę. Zamiast się wkurzać wolę po prostu w krytycznych przypadkach zacząć grę od nowa - zapewne będzie tak z Wiedźminem 3 :/