Moja recepta na „porządne” granie:
- robisz sobie przerwę tydzień, dwa lub więcej, bo ewidentnie masz przesyt jeżeli nudzi Ci się gra po 2 minutach. Nie czytasz o innych grach, nie oglądasz filmików, nie wchodzisz na forum. 0 tematu gier.
- po detoksie zaczynasz sobie przypominać gierki i o dziwo zazwyczaj są to inne niż te w które ostatnio grałeś. Prawdopodobnie te ulubione się odezwą.
- robisz sobie jeszcze trochę luzu i jak już jesteś 100% przekonany że masz ochotę grać to wtedy odpalasz te jedna gierkę.
- następnie nie odpalasz nic innego, i jeśli nie masz ochoty grać to w ogóle nie grasz i wracasz do punktu 1
- jak gra Cię nie wkręci po 3-4 posiedzeniach to odstawiasz na półkę i wracasz do początku schematu.
- jeżeli gra Cie wkręci to możesz się odpalić na maksa, czytać poradniki, oglądać gameplaye itd, podyskutować na forum, bo to wzmacnia zaangażowanie.
- kończysz grę z sukcesem i wracasz do początku
- jeżeli lubisz bardzo jakąś grę to przejdź ją jeszcze raz, zdobądź więcej, odkryj nowe ścieżki fabuły albo spróbuj innej taktyki.
Robienie list gier do przejścia to recepta na wypalenie. To nie jest Twoja praca.
Kiedy rozkminiam co mnie ciągnie do gier, to zazwyczaj jest to klimat i takie generalne odczucie tego magicznego „czegoś” podczas rozgrywki. Jeżeli tego nie czuję, to nie gram w to więcej, bo szkoda życia na kiepskie gry. Tego jest tyle, że naprawdę jest w czym wybierać.
Czasem już jest tak, że znasz grę na pamięć i już nie czuć tej magii… to jest najgorsze niestety, bo tracisz taki pewny punkt, który zawsze dawał radość w życiu no i trzeba szukać dalej. Dla mnie taka gra jest na przykład neverwinter nights, gdzie znam już praktycznie każdy dialog i quest. Przeszedłem kilkanaście razy spokojnie.
Czasami przechodziłem gry tylko po to żeby wiedzieć jak się kończy. Takie typowe przemęczenie tytułu. Generalnie nie polecam, ale ja jestem dosyć konsekwentny i nie łatwo odpuszczam.