Gry jako inwestycja

alf · 11520

Offline Yuki

Odpowiedź #30 dnia: Czerwca 17, 2017, 22:30:38
ALF:

Uwierz pociskają :) Mam kilku takich co oraja gry jak leci. I do tego ekipa 4 chlopcow ze szkoly obok mojego sklepu, co to robia Speedruny Mega Mana na NESie i przescigaja sie wzajemnie. Dzieciaki po 12-13 lat. W domu nie maja PS4, tylko kompa na ktorym nie graja i smartfony do emulacji retro konsol ktorych "jeszcze" nie maja + stare konsole z tego co pamietam NES/SNES i Gameboy Color :)

Jako jeden z niewielu w branży zajmujacy sie handlowo retro w duzym stopniu, moge troche o tym z doswiadczenia porozmawiac, jak to bardzo młodzi ludzie maja ogromna wiedze o retro i graja w to nałogowo ;)
« Ostatnia zmiana: Czerwca 17, 2017, 22:35:14 wysłana przez Yuki »



Offline eloiasia1

Odpowiedź #31 dnia: Czerwca 17, 2017, 23:16:14
Jak w przypadku każdej niemal inwestycji, zawsze jest jakieś ryzyko, dlatego trzeba inwestować z głową :) Warto trochą poczytać i dowiedzieć się co i jak, bo w przypadku "starych gier" nieźle można umoczyć.

 Można by się było zastanawiać czy takie Crashe np. za 20 lat wciąż będą cieszyć się tak ogromną popularnością jak dzisiaj i czy znajdą się chętni na wyłożenie kilku ciężko zarobionych złociszy, ale równie dobrze można się zastanawiać czy w ogóle będzie komu je kupować bo np. Chińczykom włączy sie chęć zawładnięcia nad światem i jak to zwykle bywa Polska stanie się polem walki, i co i dupa z inwestycji, pewnie będą wywozić gry z polandi zamiast jak to dawniej bywało złoto, obrazy i piekne niewiasty.

Tak więc warto się bawić tu i teraz bo nic nie jest pewne i choć znam wielu ludzi którzy już podjeli decyzję o inwestowaniu w retro, bo pięką dwie pieczenie na jednym ogniu czyli grają i inwestują, to sam jestem daleki od samo-formułowania się jako inwestor i bardziej podchodzi mi po prostu zwykły kolekcjoner ze świadomością, że mogę w każdej chwili wymienić moje szpile na sianko :)




Offline TheUrien84

Odpowiedź #32 dnia: Czerwca 18, 2017, 00:02:09
dzieciaki nie postrzegają czasu" linearnie" oni są jak obserwatorzy i widzą czas jako "całość",przykład to mój 6 letni syn,który zna 8bitową Giane Sisters,Super Mario,zna wszystkie postacie z gier Segi,kocha Sonica i to nie żadnego tam hiper new remake,tylko protoplaste z Megadrive,zna Turicana,kurczaka z Kiwi Kraze-The New Zelland Story...mógł bym wymieniać bez końca,pewnie to zasługa "starego geeka autystycznego" ale nie zapominaj @Xero jest 21 century aka 2k17      you tube jest nawet w pralce...


Offline gumislav

Odpowiedź #33 dnia: Czerwca 18, 2017, 07:31:25
A co do drogich gier przekraczajacych 500zl, to tutaj nie pisze. Bo tacy ludzie ich nie znajduja w okazjach, bo ich okazji nie ma, albo ktos ma zyciowego farta.

Wybacz, precyzuję, dla mnie "droga gra" to przedział 100-250 zł. Później jest już "absurdalnie droga, poza wszelkim zainteresowaniem". Oczywiście mowa o retro, czyli wszystko do szóstej generacji. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest sporo ludzi w Polsce, dla których to nie jest dużo, jednak dla zdecydowanej większości tak. Za świeże kąski trzeba płacić sporą kasę, nie dziwię się, że Tekken 7 idzie lepiej niż Silent Hill. Swoją drogą wielki szacun Yuki za to, że ogarniasz te tematy handlowo. bo dla mnie to nadal czarna magia jak w ogóle można w biednej Polsce zarabiać na życie z tematów retro.

Retromaniacy wszystkich krajów, łączcie się!
Nie ważne co... ważne, że retro.


Offline makumator

Odpowiedź #34 dnia: Czerwca 18, 2017, 08:25:19
dzieciaki nie postrzegają czasu" linearnie" oni są jak obserwatorzy i widzą czas jako "całość"
Lol - tak samo jak Heptapody z 'the Arrival'. Widzę że Tobie też przypadł do gustu ten obraz  :D



Offline TheUrien84

Odpowiedź #35 dnia: Czerwca 18, 2017, 09:54:13
@ Maku,bardziej jak Beyonder ,lub One Above z universum MARVEL,Arrival nawet ciekawy,a to jak ona rozkminiła komunikację z nimi zasługuje na Nobla


Offline Manifesto

Odpowiedź #36 dnia: Czerwca 18, 2017, 10:45:06
Ja osobiście nigdy nie traktowałem kolekcjonowania jako inwestycji. W chwili gdy kupowałem daną grę nie myślałem o tym, że za ileś tam lat będzie warta więcej lub mniej. W swojej kolekcji mam sporo gier wartych ponad 300 zł i kilkanaście takich, które dziś chodzą za ponad 500 (praktycznie wszystkie to jRPG). Zdaję sobie sprawę, że gdybym chciał obecnie sprzedać niektóre tytuły to bym stracił, ale nie w głowie mi ich pozbywanie się. Jednak gdybym kiedyś pozbywał się większej ilości gier, nie sprzedawałbym ich w Polsce tylko wystawił na eBayu. Myślę, że wtedy bym nawet zarobił, bowiem sporo gier np na PS1 kupowałem znacznie taniej niż chodzą obecnie.
W  Polsce jest może i niemało ludzi, którzy są gotowi płacić za grę powiedzmy 300 zł (tak btw - dla mnie droga gra zaczyna się własnie od tej kwoty) i więcej. Natomiast o wiele większa rzesza retro fanów szuka okazji i często musi obejść się ze smakiem z powodów finansowych.



Offline SALADYN

Odpowiedź #37 dnia: Czerwca 18, 2017, 12:50:30
xzer0 słusznie zauważa że dzisiaj branża gamingowa to ogromny, warty miliardy biznes, z tego powodu mało komu w głowie gry i sprzęty retro gdy ich cena rynkowa zaczyna przewyższać cenę typowej nowości. Korporacje mimo tego że często odwołują się do sentymentu to jednak zdają sobie sprawę że na nim nie zarobią, dlatego ten biznes jest nastawiony na nowości i pęd technologiczny który przeciętny użytkownik aktualnie ogarnia, jako tako.
Zawsze jednak będzie wąska grupa pasjonatów których nowości nie interesują i będą bawić się w zbieranie retro nawet gdy zabraknie ekranów CRT, zgaśnie ostatni laser z PSX'a a płyty zaczną się rozkładać. Dla tego promila graczy poszczególne tytuły będą warte wyłożenia kilku setek dolarów i towaru, który będzie tylko leżał na półce, zawsze będzie brakować.
Więc na pytanie czy gry retro to inwestycja odpowiadam zdecydowanie tak. Niedawno dowiedziałem się że ludzie inwestują w wino, nie w jego produkcję ale w zakup nawet pojedynczych butelek starych roczników. Nie mają ich w domu na wystawce i nie służą one do oblania narodzin dziecka czy ślubu, leżą w agencjach które się tym zajmują. Czym to się różni od zbioru rzadkich gier czy zwykłej lokaty w banku ? Dla mnie niczym, kwestia podejścia i tyle.



Online hankie

  • Z-ca Administratora
  • Pułkownik
  • *
    • Wiadomości: 6998
    • Reputacja: 68
  • Odznaczenia Użytkownik otrzymuje to odznaczenie za wyróżniającą się chęć niesienia pomocy innym Strefowiczom na forum. Użytkownik, który może pochwalić się napisaniem na forum minimum 1000 wiadomości. Użytkownik z minimum czteroletnim stażem na forum. Najwyższe odznaczenie na forum. Odznaka za wkład w rozwój Strefy na różnych polach.
  • PSN ID: hankie_pl
Odpowiedź #38 dnia: Czerwca 19, 2017, 13:12:20
Chciałbym typowo politycznie odpowiedzieć - stare gry to możliwa inwestycja na lata, ale też złom ;)

Najpierw ogólnie moje widzimisię - retrogranie to hobyy dla określonego odbiorcy - zawsze będę tak twierdzić. Co z tego, że w mainstream wchodzą gry retro stylizowane, modny jest pixel art etc.? (OK, plus za produkcje indorowe, które pokazują stare hardkorowe mechaniki i zasady gier z ubiegłych dekad) Dzieciaki grają w wielkie piksele, interesują się np PS2, bo zrobiła się lekka moda, o tym mówi się i starsi koledzy mają i marcują do tych klamotów.
Do brzegu - IMHO retro gry to kolekcje jak znaczki, resoraki, czy rycinki. Nie każdy to zrozumie, pukają się ludzie w czoło etc, WIĘC:
  • inwestycja na lata - TAK, jeśli jestem lekkim już 'znawcą', mam warunki (i środki...) to dobrze zachowane sztuki - UWAGA - jeśli też trafią na znawcę będą sporo warte. Jednak ww bardziej doświadczeni Koledzy nieraz wspominali, że jest to też biznes, w którym można utopić/zamrozić kasę i się z towarem bujać...
  • złom - to dotyczy raczej masówek, tytułów, które seriami wpływały na sprzęty (moja opinia)

Nie piszę, że złomem są gry słabe (weź Pan takie Bubsy - jakaś dziwna kultowość;) ), czy typowe średniaki (zabijcie mnie ale Tombi! jest właśnie dla mnie takie) czy mało znane (tutaj często wręcz przeciwnie).

OK, teraz mój przypadek. Po pierwszej miłości do retro (takim naprawdę utopieniu się) na wielu platformach, włączył mi się brzydki chciałbymtoizm. Zbierałem sprzęty i gry, by je posiadać. Kilku z nich (np GB, czy Amiga) nie poznałem albo ledwo - ale je miałem. Po przeprowadzce w zasadzie nie zostało mi nic oprócz ówcześnie bieżącego PS3 (wysprzedane za grosze). Od momentu wstąpienia na Strefę, retrouwielbienie przyszło ponownie. Ale tak delikatniej :) Czym są dla mnie stare gry teraz? Może zabrzmi to górnolotnie - ale pierwiastkami kultury masowej, które w pośredni sposób chronię od zapomnienia. To stare gry odzwierciedlały nasze trendy, marzenia czy tamtejsze wytwory filmu czy muzyki. Nie chcę pobierać modnych klonów starych gier - mam je w oryginale :)

Nawet jak kolekcjonowanie spowolniło - OK, nie spieszę się. Mam jeszcze karton gier do 'wylizania'? OK, też mi się nie spieszy - to ma być dla mnie przyjemność. Przyjemność archiwizatora-sprzeracza :) Ave!



Offline WujekToshinden

Odpowiedź #39 dnia: Czerwca 19, 2017, 15:28:32
Gry to swoiste dzieła sztuki więc będzie z nimi podobnie jak z innymi dziełami sztuki może nie aż na taką skalę. Jakiś rodzaj inwestycji to jest. Jak dla mnie najlepsze w posiadaniu dużej kolekcji jest to że dosyć szybko można sprzedać część pozycji na rzecz jakieś naszej ukochanej gry która aktualnie kosztuje np te 300-500 zł.

T.P


Offline eloiasia1

Odpowiedź #40 dnia: Lipca 02, 2017, 10:34:17
Pięknie to nazwałeś "dzieła sztuki" no i niewątpliwie tak właśnie jest, co prawda z małymi różnicami, bo zazwyczaj w mas-produkcji i tworzone często przez nie jeden a wiele genialnych umysłów co czyni je jeszcze bardziej szczególnymi.

Jak już wcześniej wspominałem, jest to śliski biznes, bo niedość że trzeba mieć wiedzę to i jeszcze niezłe wyczucie, nie wszystko złoto co się świeci i to idealnie odnosi się do gier a zwłaszcza inwestycji w powyższe.

Myślę że te dwa kluczowe słowa czyli "Jakość" i "Ilość" i nie koniecznie zawsze idące ze sobą w parze mają ogromne znaczenie w lokowaniu naszych funduszy, a do tego przedział czasowy.
Jako gracze a zwłaszcza ci po 30-tce czy 40-tce  niemal dorastaliśmy razem z grafiką komputerową, teraz ten postęp nie jest tak zauważalny i dlatego dla wielu z nas "stare gry" są czymś cennym, czymś unikatowym i sentymentalnym, i jesteśmy w stanie wyłożyć nie mały grosz za coś co dla osoby postronnej jest tylko kawlkiem plastyku.

Kto wie może za 100 czy 200 lat te wczesne gry zyskają podobną kultowość jak dawne sonaty, dramaty czy muzyka klasyczna i będę studiowane jako lektury obowiązkowe :)  a ta wielowymiarowość czyli postać fizyczna (kart, płyta, manual, pudełko itp.) postać merytoryczna ( fabuła gry, postaci, przesłanie ) i muzyka, razem wzięte wyniosą gry na wcześniej niezany nam level :)

Warto więc inwestować, bo ja pomimo że jestem dzieckiem lat 80tych to dobrze znam "Chłopów" i oddal bym sakwę złociszy za oryginalny naklad ksiązki a jeszcze więcej za pióro Raymonta i myślę że podobnie będzie z przyszłymi pokoleniami w stosunku do innych "dzieł sztuki“.



 

SMF spam blocked by CleanTalk