Oczywiście coś czuję że zaraz przyjdzie ktoś mądrzejszy ode mnie i powie jak to się nie znam, ale moim zdaniem panowie trochę się zagubiliście z tymi Visual Novelami. A mianowicie że wrzucacie CAŁY gatunek do jednego wora (zresztą tak samo jak z FPSami, ale o tym póxniej).
A moim zdaniem Visual Novele można podzielić co najmniej na 3 gatunki, i ciężko porównać je między sobą.
Gatunek pierwszy to gry z elementami Visual Novel. I tutaj za przykład będzie seria Persona, gdzie Visual Novel jest elementem gameplay'u, jednak i tak większość czasu spędzamy na rzeczach typowo RPG-owych jak walka i eksploracja lochów. A drugą grą jest seria BlazBlue, gdzie tylko tryb fabularny jest przedstawiony w formie Visual Noveli, i to też przeplatany okazjonalnymi walkami, by nie znudzić gracza.
Drugim gatunek jest odwrotny, czyli Visual Novele z elementami gameplay'u. I tutaj za przykład będzie moim zdaniem seria Ace Attorney oraz Danganrompa. Tu już większość czasu czytamy tekst, ale od czasu do czasu mamy możliwość też przejąć stery nad głównym bohaterem by popychać fabułę do przodu.
A trzecim gatunkiem są Visual Novele bez gameplayu. Tutaj za przykład dam tylko Psycho Pass: Mandatory Happiness (bo innych nie grałem

). I tutaj mamy to na co większość narzeka, czyli tylko czytanie tekstu i co jakiś czas wybieranie odpowiedzi a, b, c . Dla mnie ogólnie nuda, ale pewnie jak by się trafiło coś z dobrą fabułą, to może i potrafi wciągnąć.
A co do FPSów to sam grywam bardzo okazjonalnie, ale myślę że ludzie grają w ten gatunek tak jak ja gram w bijatyki czy to zwykłe czy chodzone. Sam nie mam zamiaru łazić po mieście i obijać ludziom mordy, ale granie w takie gry i obijanie pikselowych mord jakoś mnie odpręża

I tak samo w FPSy, też można grać by postrzelać sobie do ludzi czy innych ufoków bez szkody dla prawdziwych ludzi. Ale też tak samo ciężko porównywać FPSy jak chociażby Bulletstorm do takiego Deux Exa chociażby, mimo że niby obie stanowią ten sam gatunek.
A skoro już mamy taki temat czekam na kogoś kto wyjaśni mi co dobrego jest w serii Metal Gear Solid. Pierwszą częścią w jaką zagrałem była 4-ka, i ją dosłownie WYMĘCZYŁEM. Po latach zagrałem w jedynkę, bawiłem się lepiej ale nawet nie skończyłem. Co jest takiego wspaniałego w grze w której fabuła jest na poziomie bełkotu Mody Na Sukces, w której więcej czasu się czołgamy i modlimy by przeciwnik nas nie zauważył niż rzeczywiście gramy?