Dojrzewanie jako gracz - nasze wspominki

Quake96 · 5032

Offline Quake96

dnia: Grudnia 06, 2018, 20:55:05
Tak podczas dzisiejszych growych zakupów, naszło mnie na przemyślenia i wspominki. Postanowiłem się podzielić tym z wami, licząc że i wy coś na ten temat powiecie.

Generalnie chciałbym tu pogadać o tym jak dojrzewaliśmy jako gracze, jak kształtowało się nasze zamiłowanie do gier, platform i jak przez lata zmieniała się nasza mentalność co do piractwa.

Moje początki to oczywiście jak w wielu polskich przypadkach z moich czasów - Pegazus, a raczej jego klony. Co prawda w domu podobno wcześniej przewijało się też Commodore 64, ale z racji iż jestem najmłodszym z rodzeństwa, a między moimi siostrami i bratem dzieli mnie kolejno 10, 12 i 14 lat różnicy, to nie miałem okazji obcować z tym sprzętem podczas swojego dzieciństwa. Ja wyrastałem jak już wspomniałem, na bazarowych podróbkach Pegazusa, który sam w sobie był oczywiście podróbką oryginalnego NESa/Famicoma. Oczywiście mając te kilka lat, nie miałem nawet o tym pojęcia, a magiczna chińska konsola była dla mnie po prostu "grą telewizyjną". To z tamtych czasów pamiętam takie sytuacje jak kupowanie i wymiana kartridży na lokalnym bazarku (o ironio, niedawno kupiłem tam kolejnego "pegaklona" i grę :O ), czy wyczekiwanie na dostęp do domowego telewizora, który zwykle uzyskiwałem "po Familiadzie". Pamiętam też, że chińskie zasilacze grzały się jak farelka, więc trzeba było uważać i pilnować jak "kostka" się grzeje, co sugerowało aby kończyć zabawę. Co ciekawe, pegazusem w domu zainteresowany byłem nie tylko ja. Moja mama również lubiła od czasu do czasu pograć w te kilka "swoich" gier. Do dziś pamiętam, że grywała w Mario (oczywiście wersja ze 168in1 z nieskończonymi życiami), Bugs Bunny 3: Crazy Castle, Dr. Mario czy przede wszystkim Adventure Island 2, które znała prawie całe niemal na pamięć :) Swoich ulubionych gier nie pamiętam, bo przewijało się tego sporo. Ogólnie jak dziś wspomiam pegazusa, to w głowie mam wspomniane wcześniej 168in1, Bugs Bunny 3: Crazy Castle, wszelkie Double Dragony (uwielbiam!), czy bijatykę z Żółwiami Ninja.
No, ale gdzieś tam obok pegazusa zaczęła się rysować nieco inna historia. Historia pecetów w moim domu...

Pierwszy komputer do domu przyniósł oczywiście mój brat. Ja miałem wówczas coś około 4-5 lat, więc brat miał około 18. Pamiętam nawet jak wyglądał nasz pierwszy pecet, a nawet znalazłem ostatnio na YT filmik z komputerem w takiej samej obudowie. Był to oczywiście leżący DOSowiec, który nie miał nawet CD-Romu. Towarzyszył temu czarno-biały monitor firmy Datas, oraz pamiętny menedżer plików "Norton Commander". Z racji, że był to sprzęt braciaka, a ja byłem małym brzdącem, zrozumiałe było, że dostęp do niego miałem dość ograniczony. Grywałem na tym choćby w "DUEL", będący zapewnie drugą częścią serii Test Drive czy kultowego dziś Wolfenstein 3D. Jakiś czas później, brat zmienił sprzęt na coś nowszego. Tym razem jego pokój zdobiła pionowa obudowa marki bodaj. "ZUE Komputer". Sam do dziś nie ogarniam, jak ja pamiętam takie detale :) No, ale do rzeczy. Komputer ten wyposażony był pewnie w coś pokroju pierwszego Pentiuma, bo latał na nim Win 95/98. Do kompletu dołączył też kolorowy monitor Belinea. To się dopiero nazywało "upgradem". Tutaj pamiętam, że mając bodaj 5 lat, zagrywałem się w takie gry jak: GTA1, Duke 3D, Doom 1/2 i tym podobne. Tak, pięcioletni urwis siał spustoszenie na ulicach Liberty City i mordował kosmitów, nie pytajcie czy wpłynęło to na moją psychikę :D Pamiętam jedynie, że raz miałem koszmary związane z cyber pająkiem z bodaj drugiego Dooma :)
No, ale brat w końcu dostał wezwanie do woja, a za tym poszła też jego wyprowadzka do innego miasta, więc i komputer zabrał ze sobą. Ja zostałem ze swoimi famiklonami, które wciąż dostarczały mi rozrywki, aż do czasów pierwszej komunii świętej...

W tym właśnie czasie, wyposażyłem się w swój pierwszy własny komputer. Nie był to zdecydowanie demon prędkości, ale był mój własny :) I tutaj można chyba zacząć mówić o mojej większej świadomości jako "gracz". Tutaj też zaczęły się pierwsze własne kroki w stronę piractwa, choć za wcześnie tu jeszcze, aby mówić o świadomości tego jakim złem to było. Mój pierwszy komputer oznaczał też pierwsze własne gry na niego, a te pozyskiwałem z różnych źródeł. Z jednej strony, naturalnym było pożyczanie/wypalanie płytek z grami od znajomych, bo wtedy każdy tak robił. Nie czuło się z tego powodu żadnych wyrzutów, a mnie jedynie czasem pobolewał fakt, że nagrywane płytki nie wyglądają tak "cool" jak oryginalne nośniki w pięknych, kolorowych pudełkach. Nie to jednak było wtedy priorytetem. Wtedy liczyła się zabawa i rozrywka jaką dawały te wszystkie tytuły. Nie były to jeszcze czasy, gdy dostęp do internetu był tak powszechny jak dziś, więc nie było też tak, że niemal każdą grę miałem na wyciągnięcie ręki. Jedyny dostęp do internetu jaki miałem, to oczywiście popularne wówczas "kafejki internetowe". W mojej okolicy było ich kilka, ja miałem nawet swoją ulubioną, gdzie zaglądałem czasem, by pościągać sobie trochę plików z internetu i nagrać je na płytkę, co oczywiście znajdowało się w ofercie. Gdzieś tam w międzyczasie, kuzyn założył sobie dostęp do internetu, więc w późniejszym czasie miałem ten luksus, że przyjeżdżając z mamą do cioci na niedzielny obiad, mogłem nie tylko pooglądać Cartoon Network, ale i okupować komputer kuzyna, gdzie dostęp do internetu był dla mnie nieograniczony.
Ale żeby nie było, że tamte czasy to tylko "piracenie" i korzystanie z kafejek internetowych, muszę też wspomnieć o bardzo ważnym dla mojego growego "ja" elemencie tamtych czasów...

Oprócz tych wszystkich "wypalanych" gier, pojawiały się też gry oryginalne. Do dziś z bananem na twarzy wspominam te chwile, gdy z jakiejś mniej lub bardziej konkretnej okazji wchodziłem w posiadanie tych magicznych 20zł i w tempie geparda gnałem do lokalnego Empiku, gdzie czekało na mnie mnóstwo gier, wprost na wyciągnięcie ręki. Pamiętam, że stojąc przed regałem z grami z pamiętnej serii "Nowa Extra Klasyka Gier Komputerowych" i jej poźniejszymi ewolucjami, potrafiłem długi czas zastanawiać się na co przeznaczyć te moje magiczne "dwie dychy". Wybór zazwyczaj był szeroki, a oferowane w tej serii tytuły nierzadko były w stanie zadziałać na moim ówczesnym sprzęcie (nie koniecznie już tym pierwszym). Oj ile gier z tej serii kupiłem, ile godzin straciłem na wewnętrzne debatowanie ze sobą "czy lepsze będą Herosy, czy Fallout, a może coś innego". Te wspomnienia to taka ogromna magia, której brakowało tym wszystkim wypalanym płytkom, choć i w tym dziś dostrzegam jakiś "klimat tamtych dawnych lat"...

Drogą chronologii i mojej growej "ewolucji" docieramy powoli do ery konsol. Pececiarzem byłem od najmłodszych lat, a prawdziwą pasję do konsol zaszczepiłem w sobie dopiero dużo później, gdy w okolicy 2007 roku dostałem od brata swoje pierwsze PlayStation. Do dziś pamiętam tamten wieczór, gdy podczas rozmowy z bratem ten wygadał mi się, że chciałby kupić PS2. Pomarudziłem mu coś do słuchawki, że "ten to ma dobrze", bo ja to nawet pierwszego plejaka bym chciał. I dzięki temu dowiedziałem się, że u brata akurat zalega jakieś PS1, pozostałe po bratanku jego dziewczyny, który bodaj na komunię kupił sobie PS2. Pamiętam ten czas, gdy z wielkim podekscytowaniem wyczekiwałem tego dnia, gdy brat do nas przyjedzie i przywiezie mi mojego pierwszego szaraka. Z PSXem miałem już wówczas jakieś pierwsze doświadczenia, bo mój przyjaciel miał tę konsolę u siebie w domu. Pamiętam też, że wtedy właśnie, gdy czekałem na przyjazd brata, chodziłem do kumpla pogrywać z nim na jego konsoli, zacząłem gromadzić swoją "kolekcję" gier, niekoniecznie tych oryginalnych (choć, dostałem też kilka oryginalnych Euro Demo!), czy testowałem swojego pierwszego pada, bowiem braciak uprzedził mnie, że do konsoli ma wszystko, oprócz właśnie kontrolera...

No i nadszedł ten dzień, a w sumie noc, gdy brat z dziewczyną wreszcie do nas przyjechali. Czekałem na nich podekscytowany i doskonale pamiętam ten moment, gdy dostałem konsolę. Byłem już doskonale przygotowany na swojego szaraka, a otrzymałem niemałe zaskoczenie. Moja konsola była jakaś inna, od PSXa mojego kumpla. Podczas wyciągania jej, myślałem, że ma tylko jeden port na pada, a sama w sobie była jakaś mniejsza i bardziej biała niż szara... Tak, moim pierwszym plejakiem było właśnie PSone. Pisząc to mam przed sobą tamten moment i to jak szybko popędziłem do pokoju by oczywiście już natychmiast odpalić swoją konsolę i choć przez chwilę pograć, mimo późnej pory, a w zasadzie głębokiej nocy. Równie szybko jak konsolę odpaliłem, musiałem ją wyłączać, bo zbudziłem tym mamę, która nie podzielała mojego entuzjazmu :D
Niemniej jednak, mój pierwszy plejak to masa niesamowitych wspomnień, wiele gier w które grałem i które kocham do dziś (Darkstone :D ), wiele momentów frustracji i tona nagranych płytek...

Dalej szło już w zasadzie z górki, więc tutaj postaram się nieco przyspieszyć tempa. Po pierwszym plejaku, który umarł z mojej głupoty, były oczywiście kolejne. Po PSone nadszedł szarak 5502, którego osobiście zanosiłem do "przeróbki" i na którego miałem wówczas bodaj kilkanaście oryginalnych gier, które głupi wymieniłem za... piraty. No, ale nie ma czego żałować, bo właśnie wtedy poznałem takie gry jak Resident Evil 3, który po dziś dzień pozostaje moją ulubioną częścią całej serii. Lata leciały dalej, kolejne PS1 "psułem" i kupowałem kolejne, w tle był oczywiście nieśmiertelny pecet, a nawet pojawiło się pierwsze PS2 z uszkodzonym laserem kupione za 20zł (i to na raty!) od kolegi z podstawówki. Pamiętam, że braciak zafundował mi nowy laser, a wymianą zająłem się sam. Nie zapomnę tej ekscytacji, gdy po wymianie postanowiłem sprawdzić czy konsola zadziała. Pierwsze podejście było nieudane, bowiem zapomniałem zamontować blaszki łączącej laser z jego mechanizmem przesuwania. Jednak po poprawie tego niedociągnięcia, konsola zadziałała, co bez wątpienia dało mi wiele radości.
No i tak właśnie jakoś ewoluowałem z moją pasją do konsol. Na przestrzeni lat miałem jeszcze niejednego szaraka, czy niejedno PS2 a nawet Xboxa czy PSP. ale na kolejną generację musiałem poczekać bardzo długo...

No i tutaj wkraczamy do czasów obecnych. Po pewnym okresie konsolowej "wegetacji", zacząłem powracać do swojej dawnej pasji. Tutaj też chyba możemy w końcu mówić o schyłku mojego growego piractwa. Co prawda, już lata wcześniej nie raz rezygnowałem z "piratów" na rzecz oryginalnych gier, choćby na PS2, ale to dopiero teraz "piraceniu" powiedziałem ostatecznie koniec. Odbudowa dawnej growej potęgi zaczęła się od szaraka i PSP. Nie mogę powiedzieć, żebym od razu przestał grać na "kopiach zapasowych", ale korzystanie z tego typu gier nie miało już chyba takiej skali jak kiedyś, a kwestią czasu było, żebym całkiem zrezygnował z "ciemniej strony mocy". Gdy kupiłem PS2, kopie zapasowe nie miały na tę konsolę wstępu. W końcu i moje PSP opuszczać zaczęły gry "z neta" a zastępować je zaczęły fizyczne nośniki UMD.
No i tutaj na koniec mogę tylko wspomnieć, że pewnie dużą robotę w moim "odpiraceniu" miał CeX, który otworzył mi furtkę do wielu gier, za stosunkowo niskie pieniądze. Wtedy piracenie straciło już całkowicie sens...


No, a jak to było u was? Liczę, że ktoś z was też się podobnie rozpisze :)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 06, 2018, 21:11:25 wysłana przez Quake96 »



Offline makumator

  • Wsparcie
  • Major
  • *
    • Wiadomości: 2259
    • Reputacja: 52
  • Odznaczenia Użytkownik, który może pochwalić się napisaniem na forum minimum 1000 wiadomości.
Odpowiedź #1 dnia: Grudnia 06, 2018, 21:15:39
Nie wiem, kto to jest "dojrzały gracz", znam 13latków, których bym tak nazwał i 36latków, którzy nigdy nie "dojrzeją" jako gracze, ale tylko w mojej opinii (bo np. lubią CoDy i GTA). Więc zbyt subiektywne odebranie tego frazesu zaburza mi odpowiednie odniesienie się do tego. Natomiast, jeżeli chodzi o proces mojego fizycznego dojrzewania, z małego chłopca do super dojrzałego gościa z rodziną, ale z grami w tle, to było to tak:
C64 - Strip Poker
Amiga - Elvira, Vixen
386 - jakieś gry że trzeba było babkę zagadać żeby się rozebrała
486 - Voyeur CD Rom
Potem przeszedłem do pierwszych podchodów live, bo skończyłem 18 lat.
A piractwo jest mi obojętne, to chce niech piraci, nie mam nic przeciwko. Sam od dawien dawna staram się na legalu hehe



Offline Damian

  • Major
  • *
    • Wiadomości: 1250
    • Reputacja: 18
  • Odznaczenia Użytkownik, który może pochwalić się napisaniem na forum minimum 1000 wiadomości.
  • PSN ID: damiank94
  • Steam ID: damiank94
  • GamerTag: damiank94
Odpowiedź #2 dnia: Grudnia 07, 2018, 20:41:30
C64 - Strip Poker
Amiga - Elvira, Vixen
386 - jakieś gry że trzeba było babkę zagadać żeby się rozebrała
486 - Voyeur CD Rom

Jebłem XD. Przypomniały mi się te "przygodówki" na stare telefony z Javą, gdzie cały proces sprowadzał się do wyboru odpowiednich wypowiedzi co by kobitkę zbajerować XD.

Jak zaczynałem się bawić w gierki to na pewno było to przy współudziale Terminatora, starej blachy z DOSem i PlayStation. Piraty oczywiście były - trudno aby było inaczej. Z resztą moja wiedza w tamtym czasie na ten temat była równa zeru. Gra była gra i tyle.



Offline adikropkaer

Odpowiedź #3 dnia: Grudnia 08, 2018, 13:57:00
Dokładnych początków nie pamiętam. Pamiętam, że podłączało się C64 do czarno-białego telewizorka marki chyba neptun, albo jakiegoś innego prlowskiego tworu, gry ładowało do odtwarzacza kaset, a dżojsticki zanosiło co chwilę do naprawy. Moją ulubioną grą z commodore był arnie. Nie wiem czy to była oficjalna gra, raczej nie. Posiadałem również w tych początkowych czasach jakieś różne klony bazarowe konsol amigi, nawet ponga z gałeczkami miałem. Potem wszedł pegazus na szeroką skalę, i jego różne podróby, pamiętam, że pegaza pożyczonego od znajomego brata spaliłem, bo tyle na nim ciorałem, i trzeba było go odkupić. A potem już posiadało się swojego, i kultowy katridż 168 in 1, najlepsza składanka wg. mnie jaka była. Piractwem nikt się wtedy nie przejmował. Na równi z pegazem do domu trafił pierwszy pecet. Po powrocie z przedszkola ciorałem w Diablo, w tamtych czasach nikt nie patrzył na ograniczenia wiekowe. Z tego i późniejszego okresu pamiętam jeszcze długie sesje w starcrafta, tiberana, gta 1, i red alerta 2. Wszystko oczywiście na piratach. Czasem brat przynosił plejkę jedynkę, parę razy szaraka, a raz chyba psone, i też się grało parę dni, a potem ból, bo trzeba zwrócić. Największe ciśnienie miałem na ps2, gdy trafił do nas na pożyczkę z kompletem 3 gier: killzone, fifa 2005 i gt4. Taka grafa wywarła na mnie spore wrażenie, normalnie nie mogłem się oderwać od tv. Z czasem wiadomo, przyszło psone w czasach gimbazjalnych, potem sprzedaż i wymiana na ps2, które po wielu latach trafiło do hankiego. A resztę historii już opisywałem parę razy. O początkach mogę jedynie dodać, że z zaciekawieniem obserwowałem jak starszy brat pykał w gierki typu Wet The Sexy Empire, czy Przygody Ryśka, co niejednokrotnie kończyło się upomnieniem od tatusia.



Offline makumator

  • Wsparcie
  • Major
  • *
    • Wiadomości: 2259
    • Reputacja: 52
  • Odznaczenia Użytkownik, który może pochwalić się napisaniem na forum minimum 1000 wiadomości.
Odpowiedź #4 dnia: Grudnia 08, 2018, 14:05:33
Omega LOL, przypomniales mi o Wet. Aż sobie odpalę filmiki z tą pięknością i powspominam mokre czasy...



Offline hankie

  • Z-ca Administratora
  • Pułkownik
  • *
    • Wiadomości: 7166
    • Reputacja: 71
  • Odznaczenia Użytkownik otrzymuje to odznaczenie za wyróżniającą się chęć niesienia pomocy innym Strefowiczom na forum. Użytkownik, który może pochwalić się napisaniem na forum minimum 1000 wiadomości. Najwyższe odznaczenie na forum. Odznaka za wkład w rozwój Strefy na różnych polach.
  • PSN ID: hankie_pl
Odpowiedź #5 dnia: Grudnia 10, 2018, 11:39:23
To ten z tematów, który można ropisać na 15 stron i lepiej nie wnikać i zanadto przypominać, bo byłoby jeszcze więcej.

Nie będę w historii wspominał grania po kumplach, oprócz jednego wyjątku - skupię się na domowych klamotach. Moje granie zacząłem od gierki Tertis, ale 16 wariantową - bez 'wyścigówek'. Pegaklona First Austria dostałem na Komunię w 96 roku, nie było tam 999999 in 1, tylko mniejsza składanka - grane było w Mario, Zippy Race, Kaczki, Kowbojów a tata szalał na Galaxianie. Niestety po nieco ponad roku klona trafił szlag, padł 'główny układ' - brzmiało poważnie i było ponoć nieopłacalne (swoją drogą - do dzisiaj zastanawiam się co to mogło być?).
O PlayStation mogłem pomarzyć. Rodzicie obiecali kupić Pegaklona, ale z pomocą przyszła mi niezwykle sympatyczna nieco starsza sąsiadka, która do czasu kupna swojego klona użyczyła mi Pegasusa - tego z przesuwną dźwigienką, więc ciorałem w carty bez przerwy. Po nim dostałem Ending-Mana (klon porządny, bo działał mi do końca do czasu przekazania anonimowemu graczowi przy śmietniku), ale gdy jeszcze grałem na pożyczonym Pegsie do domu wpadł C64 (G) z magnetofonem. Nie ukrywając, będąc niespełna 10latkiem mającym 8bitowe sprzęty Komoda nie była zbyt wygodna w graniu, gdy obok stał Pegasus i carty wymieniane z kumplami. Podkreślam - nie miałem do Komody na początku BlackBoxa i bawiłem się śrubokrętem. Ale trochę taśmy na tym sprzęcie przewinąłem, oglądałem pierwsze demka ;)

Wtedy poznałem mojego znajomego, z którym notabene odświeżyłem niedawno relację - u niego w domu miałem pierwsze dłuższe sesje na Plejce. Ale o u mnie temat Plejki jeszcze długo nie naszedł. Była po prostu za droga jako tylko i wyłącznie urządzenie do gierek. Swoje zainteresowania przerzuciłem na PCty i w tą stronę poszedłem - sprzęt miał do dyspozycji dobre gry, no i bardziej rodzicom leżał - jako sprzęt wielofunkcyjny.
W szkole mojej mamy po inwentaryzacji, z racji kasacji- leżał w kaciapie technicznej stary komp. Żółta blacha, monitor 14 cali, Winda 98. Do momentu kasacji (czyli w praktyce do następnej inwentaryzacji) mogłem do wziąć do domu :) Pentium 166, 16MB ramu, karta SVGA 1MB. Motoracer działał w low-resie ze zmniejszonymi detalami :D Ale Doom, Duke i po pewnych zabiegach Quake - działał ;) Potem wymieniłem tą kartę na 2MB, szału nie poczyniło.

Wtedy lekko znudzony grami z przełomu DOS/wczesny Windows :P Zacząłem myśleć o Plejce. I wtedy wpadło używane coś - coś co stanowiło dosłownie połowę konsoli - pisałem o tym tutaj:
https://strefapsx.pl/forum/strefa-forumowicza/przedstaw-sie-i-napisz-cos-o-sobie/msg12865/#msg12865
Dosłownie - Plejka bez obudowy górnej - bez przeróbki, ale to starczyło do wkroczenia do działu PSX.  I tak grałem do czasu pierwszego nowego i 'normalnego' PCta. Był 2002 rok, wiosna i wtedy nowiutki komp z Optimusa powodował moją bezsenność (p4 1.6 Northwood).

Potem PS2 slim - zaczęło granie na konsolach, nawet po modernizacji kompa. A resztę już znacie.

Hmm, growe dojrzewanie? Piractwo - na początku grało się w to co w ręce wpadło, jako dzieciaki nie przejmowaliśmy się czy to cart z bazaru, przegrywek spod koca czy lady. Grało się, a w nowym kompie był (uwaga) DVD-RW combo i rządziłem w najbliższym otoczeniu. W sumie dopiero PS2 i kupowanie na nią or gier przerzuciło mnie na całkowicie jasną stronę. Człowiek mniej już grał, grał do końca w swoje gry, nie żonglował tytułami. To chyba dzięki niej zacząłem szanować pracę twórców i kupowałem oryginały, nawet czasem na PCta się zdarzało. I tak trwam do teraz.

Growy feeling - od początku. Jak młodzian, czysta frajda głośnie plumkanie wybuchy i karabiny. Potem zacząłem lubić RTSy i przygodówki. Potem grywałem w FPSy i wyścigi - grafę na kompie się żyłowało, miały wypływać oczy. I potem nagle poczułem się dobrze z RPGami, point'n'clickami (oj był okres lubowania). I nagle zacząłem grać z powrotem we wszystko, bez względu na technikalia - chciałem przygody, historii, dialogów. I to napędziło moją żądzę retro.

Dzisiaj? Szanuję gry jak dobre filmy czy muzykę. Nie mam sumienia by siadać do gry na 15minut, bo w trakcie takiej sesji nawet nie zdążę posłuchać muzyki z gry ;) I wolę chwycić kindla by przelecieć kilkanaście stron jakiejś książki.
Już coraz dobitniej leczę się z posiadania itemów, 'chciałbymtoizm' już u mnie dogorywa, nie rzucam się na hurty. Zmienia się, zmienia.

A z czasem dojdą potomki, i wtedy to będzie musiało ulec transformacji. Pewnie przy kibelku będę miał handhelda :)






 

SMF spam blocked by CleanTalk