Zanim zacznę Trails in the Sky remake, musiałem zakończyć
Trails through Daybreak II. Niestety, moje wcześniejsze podejścia do gry ciągle mi coś przerywało, nie dałem rady ograć na premierę, a okres od kwietnia do lipca to był dla mnie słaby czas na granie (poza epizodem z The Hundred Line, do którego od czasu do czasu wracam). W połowie sierpnia w końcu nabrałem ochoty na granie i przez miesiąc ogrywałem kontynuację pod-serii Calvard. Strzeliło ponad 80 godzin. Wczoraj ukończyłem. Nie będę się mocno rozpisywał, więc konkrety:
Gra jest podobna do jedynki. Postacie, miejscówki, mamy tutaj sporo tego samego. Fajnie, że wraca łowienie ryb, są mini gry, lecz karcianka nie dorównuje Vantage Masters z Cold Steel i Reverie, która była jedną z najlepszych mini gier w historii RPG. Dodano kilka ciekawych elementów w walce, jest sporo bossów (znacznie więcej niż w części pierwszej). Mamy skradankę i system hackowania (nie wiem czemu ludzie na to psioczą, mnie ta mini gra wydaje się całkiem OK). No i Marchen Garten - olbrzymi dungeon (coś ala Reverie Corridor, tylko w nieco innym klimacie). Powrót Nadii i Swina był dla mnie strzałem w dziesiątkę, uwielbiam te postacie, w tej odsłonie polubiłem je jeszcze bardziej niż w Reverie.
Fabuła w grze jest dobra, choć akurat w tej odsłonie Falcom nie był w tak dobrej formie jak Daybreak 1. Całość jest trochę nierówna, średni początek, potem słaby akt III i bardzo dobry chapter finałowy. Natomiast w grze pojawia się pewien etap, który jest dla mnie jednym z najlepszych momentów w całej serii The Legend of Heroes. Chodzi o
Fragments, czyli rozdział między epizodem 2 i 3. Sądziłem, że będzie to jakiś krótki wypełniacz, a dostałem fenomenalny, kilkunastogodzinny fragment na pewnej wyspie, gdzie odkrywane są tajemnice dwóch postaci. Sam gameplay, eksploracja wyspy, główny villain (wiecie o kogo chodzi - gość jest tak cholernie charyzmatyczny, że cały ten GardenMaster mu do kolan nie dorasta). Nawet sidequest, który się tam pojawia I sposób w jaki to zostało przedstawione jest tak cholernie dobry, że mogę zakrzyknąć - czapki z głów! Podobał mi się finałowy rozdział i zakończenie, były świetne.
Gra jest trudniejsza niż Daybreak 1. Grałem na nightmare i do aktu III momentami było dość ciężko. Później trudnych walk było mniej, natomiast ogólnie D2 jest momentami dużo trudniejsze niż 1, przynajmniej dla mnie. Jedną walkę z gry będę pamiętał latami

Daybreak 2 to świetna gra dla kogoś, kogo interesują losy postaci z poprzednich odsłon i powoli odkrywane tajemnice. Jako całość wypada gorzej od pierwszej części, bo jest fillerem i nie rozwija fabuły uniwersum tak jak robiła to pierwsza część. Wydaje mi się, że ogólnie Trails into Reverie (też filler) także było lepsze, zwłaszcza fabularnie. Natomiast uważam, że mimo wszystko to świetny tytuł, który ma swoje wady, ale zalety znacznie tutaj przeważają. Jednak granie bez znajomości powyższych gier jest po prostu bez sensu. Ode mnie 8,5/10.