Przypomniał mi się etap z Breath of the Wild z kryjówką klanu Yiga. Generalnie cała gra nijak trudna nie jest, ale ten etap napsuł mi sporo krwi. Najlepiej przejść ten poziom "po cichu", tylko że BotW po prostu nie radzi sobie jako skradanka. O wykrycie nietrudno, a jeśli dostrzegą nas nieprzyjacielskie oczy, w moment wokół nas pojawi się przynajmniej kilku członków klanu. A jeden, dwóch to już wystarczające wyzwanie, bo członkowie klanu Yiga są po prostu mega silni. Potężny zapas eliksirów i potraw nic nie potrafił pomóc.
Do tego checkpointy rozstawiono bardzo mało rozsądnie i najmniejszy błąd wymuszał przechodzenie wszystkiego od nowa. Nie wspominając też o tym, że musiałem posłużyć się poradnikiem, aby odnaleźć drogę, którą trzeba było podążyć, bo ta - z jakiegoś powodu - jest nieźle ukryta.
Największy absurd tego poziomu czekał na koniec - walka z bossem. Myślałem, że po takich przeciwnikach i takim etapie boss okaże się przynajmniej wymagający i będę potrzebować kilku prób, żeby coś tam się rozeznać, jak go pokonać, ale... Padł przy pierwszej próbie, po bodaj kilku ciosach. Przy czym sam boss nie zadawał dużo obrażeń.