Temat będzie odniesieniem do głupich stereotypów, i wskazań jamochłońskich typu – ‘co powinno’ i ‘co nie wypada’. Bodźcem do takiego przemyślenia był fakt, iż przedwczoraj odpaliłem dla syna starego kumpla Wii i po ich wyjściu sam ciorałem w Kirby’s Epic Yarn i nieźle się wyluzowałem. Po prostu zrelaksowałem się i gra w sama w sobie spowodowała u mnie polepszenie nastroju, jajca normalnie.
I teraz pojedziemy głupimi stereotypami. Gry dla dzieci. Jak to rozumieć – skaczące liski, krokodylki, szopy i inne gady. Zbieramy gwiazdki, kuleczki, ratujemy bączki i króliczki. Chodzimy po baśniowej wysepce, nasz kulkowaty bohater wesoło podryguje, gra na fujarce i macha innym stworkom. Normalnie sen ucznia nauczania przedszkolnego. Jako starsi powinniśmy grać w RPGi, taktyczne strzelanki yyy karcianki, gry tekstowe? W poważne gry.
Nie wkurza Was takie chromolenie? ?
Może zajmę moje stanowisko – dlaczego ja takie gry ruszam. Tknęło to we mnie właśnie Kirby. Gram w gry ‘dla dzieci’, bo one nie powodują we mnie złych emocji (albo czasem – minimalne pokłady). Świat gry jest nierealistyczny, w dziecięcy sposób zabawny – i tak jak dziecko – uspokajam się.
Mniej na mnie działa gdy mnie ubije galaktyczna ośmiornica, wiewiórka z laserem czy włóczkowy kartofel z nóżkami ? aniżeli jakiś naziol, czy inny brzydal. Jedyną opcją na wqrwik jest dziwne sterowanie czy skoki na platformy na ślepo ? ‘Dziecięce’ gry dają mi pozytyne nieszkodliwe bodźce, ładne obrazy, niepodkręcającą muzyką. Chyba sporo jest we mnie niemowlęcia.
A w jakie gry grywałem będąc starszym? Mariany, Little Big Planet, Crashe, Spyro, Kirby, liczne platformówki… Wiecie o co chodzi.
Jakie jest Wasze zdanie w temacie? Jesteśmy dziećmi czy nie? ?